To straszne. – Zielonogórski szpital oddał mi ojca z taką odleżyna na kości ogonowej, że do środka można włożyć dłoń – mówi córka pana Stanisława. Zielonogórski szpital zaprzecza i zapewnia, że pacjent miał należytą opiekę i do lecznicy trafił z odleżynami. Sprawa trafi do prokuratury.
Stanisław Madoń jest osobą schorowaną. W kwietniu ub.r. upadł i złamał szyjkę kości udowej. Przeszedł udaną operację. W domu został otoczony troskliwą opieką córki i syna. – Kupiliśmy tacie specjalistyczne łóżko, zapewniliśmy rehabilitację na ajwyższym poziomie – mówi Aleksandra Madoń, córka pana Stanisława. Po rehabilitacji Stanisław chodził sam przy pomocy balkonika. – Uśmiechał się, jadł, był z nim fajny kontakt – opowiada A. Madoń.
Kilka dni przed Wigilią pan Stanisław dostał kaszlu, ale bez gorączki. W dniu 21 grudnia ub.r. został wezwany lekarz rodzinny na wizytę domową. Lekarz zalecił syropy wykrztuśne. – W Wigilię stan zdrowia ojca się mocno pogorszył, wezwałam pogotowie.
Pan Stanisław miał wysoką gorączkę oraz problemy z oddychaniem. – Nie chciał jeść i pić. Był z nim słaby kontakt – opowiada A. Madoń. Pan Stanisław karetką trafił do szpitala na oddział płucny. Okazało się, że miał zapalenie płuc. Odwiedziny w szpitalu, co zrozumiałe, były utrudnione ze względu na pandemię koronawirusa.
80-latek do domu wrócił w dniu, 5 stycznia, br. – To był przerażający widok. Tata nie mówił tylko cierpiał przez potworne odleżyny. Nic nie mówi tylko strasznie cierpi – mówi A. Madoń. Krwawiące rany pojawiły się na nogach mężczyzny, szczególnie na stopach i kolanach. Największa odleżyna jest na kości ogonowej. – To przerażające. Jest tak duża, że do środka można włożycć dłoń – mówi A. Madoń. Mężczyzna do dnia powrotu ze szpitala jest na silnych lekarz przeciwbólowych.
Pani Aleksandra o zaniedbania taty oskarża zielonogórski szpitala. Córka zapewnia, że tata nie miał ani jednej odleżyny kiedy jechał do szpitala. Na potwierdzenie pokazuje film. Potężnych i bolesnych odleżyn nie stwierdził również lekarz rodzinny w dniu 21 grudnia, ubr. Pani Aleksandra zapewnia, że rozmawiała z pacjentem z sali, w której leżał jej tata. – Powiedział mi, że nikt się tatą nie interesował. On sam podawał mu picie – mówi A. Madoń. To nie koniec. Nie zostawię tak sprawy. Zaniedbania mojego ojca przez szpital trafią do prokuratury – zapewnia A. Madoń.
O sprawę zapytaliśmy zielonogórski szpital. Publikujemy pełną treść odpowiedzi od Sylwii Malcher-Nowak, rzeczniczki szpitala:
W opinii personelu oraz kierownika Klinicznego Oddziału Chorób Płuc, przekazane mediom przez rodzinę pacjenta oskarżenia są absolutnie bezpodstawnie i wręcz oszczercze. Pacjent został przyjęty do szpitala m.in. z powodu zapalenia płuc, w stanie bardzo ciężkim, z licznymi chorobami wieku starczego, bez kontaktu logicznego, wyniszczony, odwodniony, z odleżynami na kości krzyżowej (ogonowej) i pośladkach. Potwierdza to dokumentacja medyczna, która zawiera informacje umieszczone przez lekarza przyjmującego, jak i pielęgniarkę.
Z uwagi na swój stan (bardzo ciężki, bez kontaktu), chory na początkowo prawie nic nie jadł i nie pił, więc w początkowej fazie leczenia był nawadniany dożylnie, a następnie troskliwie karmiony (początkowo strzykawką) przez pielęgniarki i opiekunki medyczne – na tyle skutecznie, że ostatecznie zrezygnowano z planowanego założenia PEG-a (żywienie dojelitowe).
Po zastosowanym leczeniu stan chorego uległ znacznej poprawie, w dniu wypisu chory był wyrównany, wydolny krążeniowo, leżący, ale w kontakcie słowno-logicznym, zaś karmiony – jadł chętnie.
Biorąc to wszystko pod uwagę, tym bardziej dziwi i bulwersuje stanowisko rodziny pacjenta. W związku z tym, iż oskarżenia są absolutnie bezpodstawne, czego dowodem jest dokumentacja medyczna, informuję, iż decyzją władz szpitala, w przypadku ich publikacji w mediach, Szpital Uniwersytecki rozważy skierowanie sprawy na drogę sądową.