Jerzy M. całą rozprawę siedział ze spuszczoną głową i wzrokiem wbitym w ziemię. Nie miał żadnych pytań do biegłych. Nawet wtedy kiedy sąd dowiedział się od biegłych, że oskarżony jest zdrowy psychicznie. Ani razu nie spoglądnął w stronę rodziców Marty, którą bestialsko zamordował w mieszkaniu wieżowca przy ul. Lisiej.
Jerzy M. do sądu został dowieziony z aresztu. Ręce miał skute kajdankami dla bezpieczeństwa. Kajdanki i łańcuchy widać również było na nogach oskarżonego o okrutną zbrodnię, co wyraźnie krępowało mu ruchy. W ławie oskarżonych zdjęto mu kajdanki, ale siedział w asyście dwóch policjantów.
Podczas rozprawy, która odbyła się w środę 16 września, przed zielonogórskim sądem zeznawały biegłe z dziedziny psychiatrii oraz biegła psycholog. To lekarki ze szpitala z Poznania, w którym Jerzy M. był na obserwacji.
Od początku jedyną linią obrony oskarżonego o morderstwo żony jest choroba psychiczna. Wypis z karty leczenia Jerzego M. przed dokonaniem zabójstwa wskazuje na objawy schizofrenii. Z opinii biegłych psychiatrów jasno jednak wynika, że Jerzy M. jest zdrowy i nie choruje na schizofrenię. Tym samym padła jedyna linia obrony mordercy. Biegłe wyjaśniły, że mogło dojść do zaburzeń osobowościowych u mężczyzny, ale nie ma on żadnych objawów choroby psychicznej. Jerzy M. zeznał wcześniej, że nie pamięta momentu mordu. Za to dokładnie i ze szczegółami wie co robił przed i po zbrodni. Zdaniem biegłych może dojść do sytuacji chwilowej utraty pamięci, ale również może to być forma obrony zastosowana przez oskarżonego
Obrona wniosła o siedem dni czasu na ewentualne nowe wnioski dowodowe. Obrońca oskarżonego zaznaczył, że bierze pod uwagę wniosek o ponowną opinię biegłych psychiatrów, ponieważ w obecnej widzi pewne nieścisłości. Przedłużony został również areszt Jerzego M. Oskarżony nic nie mówił, o nic nie pytał, nie zadawał żadnych pytań biegłym.
Do zbrodni doszło 2 stycznia 2014 r. Jerzy przyjechał do Marty do mieszkania w bloku przy ul. Lisiej. W domu była ich maleńka córeczka Wiktoria. Rozmawiali o alimentach na dwoje dzieci. Z relacji oskarżonego wynika, że kiedy w przedpokoju zawiązywał buty, Marta wyszła z kuchni z nożem w ręku. Poszarpali się. Polała się krew. Po wszystkim umył ciało Marty pod prysznicem. Dokładnie wysprzątał mieszkanie. Zbrodnię miało widzieć dziecko.
Jerzy krwawiące miejsca na ciele Marty zabezpieczył folią. Ciało zawinął w koce i zniósł do piwnicy. Zostawił martwą żonę zamaskowaną w piwnicy. Po wszystkim pojechał do Nowogrodu Bobrzańskiego. Pod domem rodziców zostawił samochód i poszedł do lasu. Potem oddał się w ręce policji.
Wszystko wskazuje na to, że Marta próbowała wyjść na balkon. Nie udało jej się, bo była do połowy opuszczona roleta. Świadczą o tym ślady krwi na oknie. Marta została brutalnie zamordowana nożem. Miała również złamany kręgosłup.