Brutalny mord w Płotach. Jacek L. odciął żonie głowę. W więzieniu spędzi resztę życia. Wyrok jest prawomocny

We wtorek, 6 grudnia, poznański sąd apelacyjny utrzymał w mocy wyrok dożywocia dla Jacka L. To kara za brutalny mord. Jacek w szale nożem odciął żonie głowę na oczach syna. Dla wzmocnienia kary nie wyjdzie zza krat przed odbyciem 40 lat wyroku.

Wyrok dożywocia dla mordercy żony zapadł 17 maja przed zielonogórskim sądem okręgowym. Nie był prawomocny. Obrona chciała złagodzenia wymiaru kary dla brutalnego mordercy. Została złożona apelacja od wyroku. Obrona chciała 15 lat kary. Na wtorkowej rozprawie poznański Sąd Apelacyjny zgodził się z decyzja sądu okręgowego w Zielonej Górze. 39-letni Jacek L. w więzieniu spędzi resztę życia. Poznański sąd utrzymał również w mocy dodatkowe zaostrzenie wymiaru kary dla żonobójcy. Będzie mógł on starać się o przedterminowe wyjście z więzienia dopiero po odbyciu 40 lat wymierzonej kary. Będzie wtedy 80-letnim starcem.

--- Czytaj dalej pod reklamą ---

Jacek L. panicznie boi się więzienia. Osoby z jego kręgu znajomych mówiły, że nie da sobie rady za kratami i będzie chciał popełnić samobójstwo.

Do brutalnego zabójstwa doszło 25 maja ub.r. w Płotach koło Zielonej Góry. Policję wezwał 17-letni syn ofiary, który uciekł z mieszkania wyskakując przez okno, wcześniej widząc jak ojciec brutalnie morduje jego matkę a swoją żonę. Prawdopodobnie ucieczka uratowała chłopcu życie. Kiedy wezwani policjanci weszli do domu w Płotach, morderca siedział na łóżku, a jego żona leżała w kałuży krwi na podłodze obok niego. To był okropny widok. Morderca zadał swojej żonie około 30 ciosów nożem. Odciął jej głowę.

Proces obnażył piekło, jakie Jacek L. urządził swojej rodzinie. Kobieta była bita i zastraszona. To, co mówili świadkowie o poczynaniach Jacka L. z żoną brzmiało jak dreszczowiec. Jego żona, drobna kobieta, do perfekcji miała opanowany mechanizm ucieczki z domu przed szaleńcem. W pięć minut pakowała siebie, syna i uciekali z domu, przez okno.

Zielonogórski sąd skazując mordercę na dożywocie w pełni zgodził się z prokurator Małgorzatą Żok, z zielonogórskiej Prokuratury Okręgowej. – W dniu morderstwa zobaczyłam zadbany dom, wypielęgnowany ogródek, resztki kolacji na stole, jajecznicę, zwierzę, ale leżał też kawałek ucha, wszędzie były plamy, rozbryzgi krwi, koło drzwi leżał trup – mówiła prokurator Żok. Dodała, że to nie była jej pierwsza krew, ale to co zobaczyła w domu w Płotach cały czas budzi silne emocje. Prokurator w mowie końcowej podkreśliła, że cieszy się z tego, że jest wyraz „oskarżony”. – Bo jak inaczej nazywać Jacka L.? Bestia, zwierzę? Nie, bo obraziłabym zwierzęta – mówiła prokurator Żok.

Kiedy sędzia Ewa Kaczmarek-Kot ogłaszała wyrok, Jacek L. słuchał go bez żadnych emocji na twarzy, która cały proces była zimna. Sędzia Kaczmarek-Kot dodała, że oskarżony Jacek L. słuchając zeznań swojego syna nawet nie był w stanie powiedzieć – przepraszam. – Nie zasłużył na to, żeby być w tym społeczeństwie – mówiła sędzia Kaczmarek-Kot.