W grudniu ub.r. naczepa ciężarówki, na łysych oponach na „trasie śmierci” pod Świdnicą staranowała samochód pana Marka z Żar. – Opinia biegłego wskazała wyraźnie, że winnym wypadku jest kierowca ciężarówki – mówi mecenas Łukasz Markiewicz.
Z opinii biegłego jasno wynika, że kierowca renaulta jechał z prędkością około 80 km. Jednak w tym czasie padał śnieg i droga była zalodzona oraz śliska. W opinie biegłego z dziedziny wypadków komunikacyjnych wynika, że kierowca ciężarówki jechał tak, że nie był w stanie opanować pojazdu. – Tym samym nie dostosował prędkości do warunków panujących na drodze, o których doskonale wiedział – mówi mecenas Łukasz Markiewicz z Zielonej Góry.
11 grudnia ubiegłego roku około godz. 22.40 pan Marek jechał swoim renault 19. Wracał z pracy do domu. Na „trasie śmierci” pod Świdnicą zbliżała się do niego ciężarówka. Kierowca zahamował i wpadł w poślizg. Naczepa ciężarówki stanęła w poprzek drogi taranując renault pana Marka.
Na miejsce wypadku przyjechały służby ratunkowe. Kilka strażackich wozów, pogotowie ratunkowe i policja. Pana Marka z wraku samochodu wyciągali strażacy. Samochód był tak mocno rozbity, że trudno było go uwolnić ze zmiażdżonych blach. Hydraulicznymi nożycami strażacy rozcinali karoserię. W końcu pan Marek, bardzo poważnie ranny, został zabrany na szpitalny oddział.
Ciężko ranny mężczyzna z wraku auta trafił na oddział intensywnej terapii zielonogórskiego szpitala. Lekarze walczyli o życie Marka. Długo był nieprzytomny, przeszedł kilka operacji. Udało się. Żyje. – Najważniejsze, że zaczyna chodzić o kulach – mówi mecenas Markiewicz. Sprawę wypadku prowadzi zielonogórska prokuratura.