W sobotę, 24 października, na zielonogórskim rynku odbył się pogrzeb branży gastronomicznej. – Po kolejnym zamknięciu lokali przez rząd wielu z nas już się nie podniesie – mówi restaurator Marcin Polakiewicz. Właściciele lokali mówią, że to jest katastrofa dla wielu z nich.
Trumny stanęła koło ratusza. Do środka trafiły biało-czarne zdjęcia zielonogórskich lokali. Pojawiła się też koszulka pubu Kaprys. Rafał Kasza, współorganizator happeningu na starówce, wbił gwoździe do trumny. – Tak kończy się branża gastronomiczna, która zamiast dawać radość, cierpi – mówi radny Kasza.
Bartosz Baranowski, prowadzący cocktail bar mówi, że nie jest w stanie niczego zaoferować na wynos, tak jak pizzerie czy kebaby. – Dla nas sytuacja jest dramatyczna – przyznaje. B. Baranowski i dodaje, że lokal to przecież tez ludzie, czynsz, podatki i ZUS.
Branża gastronomiczna cierpi od wielu miesięcy. – Pamiętajmy też o pracownikach, to są ludzie. My jakoś może i przetrwamy. Zjemy to co zamrożone, a ludzie, gdzie oni pójdą – mówi zmartwiony Marcin Polakiewicz.
Na koniec restauratorzy ponieśli trumnę przez rynek. – Dla nas to koniec, połowa z nas nie przetrwa – powiedzieli.