Dożywocie dla zabójcy siedmiomiesięcznego Wojtusia ze Świebodzina. Tego chce prokurator. Uderzał aż połamał czaszkę

W środę, 8 października, w zielonogórskim sądzie okręgowym odbyły się mowy końcowe w sprawie zabójstwa siedmiomiesięcznego Wojtusia ze Świebodzina. – Prokuratura żąda dożywocie dla oskarżone nie dopatrując się żadnych okoliczności łagodzących – mówi prokurator Ewa Antonowicz, oskarżyciel w sprawie i rzeczniczka zielonogórskiej prokuratury okręgowej.

W środę, 26 lutego, b.r. przed zielonogórskim sądem okręgowym rozpoczął się proces Roberta P. Został oskarżony o zabójstwo swojego 7-miesięcznego synka Wojtusia. Kat przyznał się do zabójstwa maleńkiego dziecka. Połamał mu czaszkę uderzając ręką, bo obudził go płacząc.

26-latek jest ma zawodowe wykształcenie mechanika samochodowego. Pracował dorywczo, ostatnio przy układaniu kostki brukowej. Na ulicę Topolową z partnerka dziećmi, Wojtusiem i Różą przeprowadzili się z wynajmowanego mieszkania na os. Widok. W dniu przed nocną tragedia był w pracy. Wtedy zadzwoniła do niego partnerka. Została zatrzymana za kradzież i do domu na noc nie wróciła. Robert P. zabrał Wojtusia i pojechał z nim na szczepienie. Wrócił z synkiem do domu.

Do dramatu doszło w marcu 2024 r. nocą w Świebodzinie. Robert spał z dziećmi w jednym łóżku, bo w łóżeczku dzieci nigdy nie spały. Wtedy padłu ciosy w głowę Wojtusia. Tak silne, że połamały kości czaski. Uderzenia spowodowały u dziecka złamanie podstawy czaszki, obrzęk mózgu i gwałtowną śmierci.

Nic nie czułem, mam ręce mechanika

Akt oskarżenia Roberta P. odsłuchał bez żadnych emocji. Do zabójstwa dziecka przyznał się, tak jakby nic wielkiego się nie stało. Za to stanowczo zaprzeczył jakby był sprawcą przemocy domowej. Rober P. zeznał, że nie wie jak doszło do tego, że uderzał w łóżku Wojtusia. – Spałem, przebudziłem się i zacząłem uderzać Wojtka w głowę ręką – mówił. Dodał, że nie wie ile razy uderzyła synka w główkę, ale pokazywał jak uderzał. – Byłem zamroczony, jakby przez sen widziałem kontur swojej ręki – zeznawał oskarżony. Dodał, że nie czuł bólu podczas uderzeń. – Nic nie czułem, mam ręce mechanika – mówił w sądzie.

Uderzałem, bo Wojtuś płakał  

– Wojtuś płakał, obudziłem się i byłem zdenerwowany. Dlatego uderzyłem dziecko – mówił podczas przesłuchania. W sądzie podkreślił, że jest nerwowy. Zdenerwowany w dodatku traci nad sobą kontrolę. Mówi, że pamięta początek domowych awantur i ich koniec. – Tego co było w środku nie pamiętam – zeznał. Jak powiedział przed sądem, zdarzało mu się wcześniej uderzyć dzieci lub nerwowo wrzucić do wózka. Uderzył też partnerkę. I ona miała go bić. Policji wtedy jednak nie wzywał, bo wstydził się powiedzieć, że bije go kobieta. Podczas jednego z przesłuchań pękł. Mówił, że „jak dowiedzą się co zrobiłem, to mnie tam załatwią (red. w więzieniu). Dodał, że ratuje go tylko jednoosobowa cela. Robert P. nie przyznał się do przemocy wobec partnerki i ich dzieci. – Wyzywaliśmy się razem, wyzwiska leciały z dwóch stron – mówił Robert P.

Dożywocie dla oskarżonego

Prokurator Ewa Antonowicz w środę, 8 października, zażądała dla Roberta P. kary dożywotniego więzienia podczas mowy końcowej. – Nie widzę żadnych okoliczności łagodzących dla oskarżonego. Swoje agresywne zachowanie zawsze tłumaczy winna innych osób, ale nie swoją – mówi prokurator Antonowicz. Winnym jego wybuchów agresji według oskarżonego była partnerka bądź babcia, ale nie on. Tymczasem nawet obudzony wpadła w szał.

Wyrok zostanie ogłoszony w poniedziałek, 13 października.