Marek M. do sądu dojeżdża z aresztu śledczego w Międzyrzeczu. Na 64-latku ciąży zarzut zbrodni usiłowania zabójstwa. Z nożem w ręku rzucił się na Wiolettę K. w domu w miejscowości Skąpe. Zadał jej trzy ciosy nożem. Na pomoc babci ruszyła 15-letnia wnuczka. Obie wypchnęły Marka M. z domu.
Marek M. w poniedziałek, 18 grudnia, do zielonogórskiego sądu okręgowego przyjechał skuty kajdankami w asyście eskortujących go policjantów. Ubrany w sportową kurtkę usiadł w ławie oskarżonych. Starszy pan oglądnął zapis wizji lokalnej z udziałem jego ofiar odtworzonej przed sądem. Odmówił udziału w wizji.
Wszystko wydarzyło się 18 kwietnia br. w Skąpem (pow. świebodziński). Marek M. przyszedł do domu Wioletty K. To matka byłej żony jego syna. Marek K. mieszkał z żoną w niewielkim domku wynajmowanym od Wioletty na jej posesji. Marek M. wszedł do kuchni i wykrzykiwał swoje żale. Mówił, że żona od niego odchodzi, a on sam nie da sobie rady z opłatami. Wioletta K. czuła od Marka alkohol. Powiedziała, żeby się uspokoił, że późnej o tym porozmawiają. Marek wrócił do swojego domu.
Po chwili Marek M. znowu stał przed domem Wioletty K. Wszedł do środka przez otwarte drzwi i rzucił się na Wiolettę. Kobieta widziała jak w ręku mężczyzny błysnął nóż. Chwyciła go za dłoń i zaczęła wołać wnuczę. W tym czasie Marek zadał dwa uderzenia nożem i jedno cięcie, wszystko w okolicach klatki piersiowej. Po chwili do kuchni wbiegła 15-latka. Wnuczka zaczęła odpychać dziadka. Wioletta K. krzyczała do wnuczki, żeby otworzyła drzwi. Po chwili babcia z wnuczką wypchnęły Marka M. za drzwi i zamknęły zamki. Wezwano policję. Gdyby nie zdecydowana postawa obronna kobiety i jej wnuczki, mogłoby dojść do tragedii. Na szczeście ciosy nożem nie zagrażały życiu Wioletty K.
Marek M. wyrzucił nóż na dach budynku i poszedł do okolicznego sklepu po wódkę. Zamówił taksówkę i pojechał do córki do Zielonej Góry. Po drodze pił alkohol. Nie mogąc znaleźć mieszkania córki wysiadł pod jednym ze sklepów spożywczych. Tam został zatrzymany przez policję. Marek M. trafił do aresztu, w którym cały czas przebywa.
Prokurator zarzucił mu zbrodnię usiłowania zabójstwa. 65-latek nie przyznaje się. Mówi jedynie o uderzeniach zadanych kobiecie, ale bez użycia noża. W sądzie podważył to, co mówiła jego ofiara podczas wizji lokalnej. Dziwił się, że babcia z wnuczka dały radę wypchnąć go z domu. Zeznania Wioletty K. potwierdza 15-latka oraz ustalenia świebodzińskiej prokuratury rejonowej.
Do ataku z nożem doszło na tle rozliczeń finansowych. Marek K z żoną mieszkali za darmo w domu na posesji Wioletty K. od 2006 r. do 2013 r. Problemy zaczęły się kiedy kobieta zażądała czynszu oraz opłat za media. W międzyczasie jej córka rozeszła się z synem Marka. W domu matki mieszkała już z nowym partnerem. Marek zaczął nadużywać alkoholu i rozpadło się jego małżeństwo z Kazimierą. Mężczyzna przed sądem mówił, że Wioletta ukradła mu około 100 tys. zł nie dotrzymując warunków jakiejś umowy. W kwietniu 2017 r. Mark zaczął podważać wysokość czynszu.