Ela B. przed sądem. Umierała na raka, a teraz nie mówi na co choruje. Oszukała tysiące ludzi

Elżbieta B. w poniedziałek, 26 lutego, stanęła przed zielonogórskim sądem. Proces się nie odbył. Obrońca oskarżonej poprosił o czas na zapoznanie się z aktami. Elżbieta B. odpowiada za fałszerstwo dokumentacji medycznej. 26-latka przyznała się. Czeka ją jeszcze jeden proces. Tym razem o wyłudzenia pieniędzy na leczenie chorób nowotworowych. Policja na polecenie prokuratury przesłuchuje już świadków.

Elżbieta B. do sądu przyszła piechotą. Na proces czekała siedząc na ławce sądowego korytarza. Na nogach miała niewygodne, ale modne buty, obcisłe jeansy, koszulę w kratę i plecak. Kurtkę dla wygody zostawiła w szatni. Szła lekko utykając. Z pewnością nie wyglądała na  śmiertelnie chorą.

--- Czytaj dalej pod reklamą ---

Na sądowej sali obrońca Elżbiety B. poprosił o odroczenie procesu. Nie miał czasu na zapoznanie się z dokumentacją. Sąd zapytał Elżbietę B. o dokumenty dotyczące jej leczenia oraz stanu zdrowia. – No, są dalsze rozsiewy, ale leczenie zostało wstrzymane – powiedziała Elżbieta B. Sąd od razu zapytał dlaczego leczenie zostało wstrzymane. Tego Ela nie wyjaśniła. Powiedziała tylko, że cała ta sytuacja… kosztowała ją dużo zdrowia. Sprawa została odroczona.

Na korytarzu zapytaliśmy Elę B. gdzie jest jej wózek inwalidzki. Powiedziała, że nie jest jej już potrzebny. Dlaczego? – To przez intensywną rehabilitację – wyjaśniała Ela B. Zapytaliśmy o choroby nowotworowe. – Wszystko jest tam – powiedziała Ela wskazując na drzwi sali sądowej, z której właśnio wyszła. Drążyliśmy dalej. – Co z nowotworem mózgu? – Nigdy nie mówiłam, że mam nowotwór mózgu – odparła Ela. Nieprawda. 26-latka jeszcze w listopadzie ub. r. mówiła o przerzutach do mózgu zbierając pieniądze na kosztowne leczenie. Pytaliśmy dalej. – Co z nowotworami kości i płuc? Ela nie odpowiedziała.

Zapytaliśmy dlaczego w styczniu br. znowu otworzyła konto w fundacji Avalon. Napisała, że ma nowotwory i chciała datki 1 proc. z podatków na swoje leczenie. Konto zostało już zamknięte. Ela nic nie powiedziała.

Elżbieta B. została oskarżona o sfałszowanie dokumentacji medycznej i posługiwanie się nią. Przyznała się do trzech postawionych jej zarzutów. Zielonogórski sąd rejonowy skazał ją wyrokiem nakazowym jedynie na grzywnę w wysokości 900 zł. Z taką decyzją nie zgodził się prokurator i wniósł sprzeciw od decyzji sądu.

To nie koniec kłopotów Elżbiety B. Prokuratura prowadzi postępowanie dotyczące wyłudzania przez nią pieniędzy. Policja na polecenie prokuratury przesłuchuje już osoby, które wpłaciły pieniądze na jej leczenie.

Elżbieta B. na początku października 2017 r. pojawiła się w szpitalu w Zielonej Górze. Ciężko chora na nowotwór 27-latka z wyciętym pęcherzem moczowym mówiła, że musi trafić na oddział. Medykom coś nie pasowało w dokumentacji medycznej chorej. Czujny lekarz wykrył fałszerstwo. Dokumenty okazały się sfałszowane.

Okazało się, że 27-latka, znana w Zielonej Górze ze swojej heroicznej walki o życie, śmiertelne choroby wymyśliła. Najpierw był chłoniak śródpiersia. Potem rak pęcherza i przerzuty na mózg. Następnie doszły przerzuty na płuca i kości żeber. Ela publikowała zdjęcia w chustach na głowie rzekomo po chemoterapii i zdjęcia w szpitalnych łóżkach. Ludzie pomagali. Ela dostawała paczki, prezenty, leki, gotówkę w kopertach, a nawet dolary od kogoś z USA.

Ludzie wozili ją na badania po szpitalach w kraju, a nawet… zawozili na wakacje. Wysyłali też płatne smsy i wpłacali pieniądze do wielu fundacji, przez które Ela zbierała m.in. „na kosztowne zagraniczne leczenie”. Informowała, że klinika w Aachem wyceniła leczenie na 21 tys. euro. Miała też jechać na konsultacje do Brukseli. Nigdzie nie pojechała. Dostała nawet mieszkanie od miasta, ponieważ jeździ na wózku inwalidzkim.

To wszystko było wielką mistyfikacją i smutnym oszustwem. Ela zagrała na uczuciach tysięcy ludzi, którzy bezgranicznie jej ufali i chcieli ratować.