– Było dramatycznie, płomienie nas prawie zamknęły, musieliśmy się ratować ucieczką – mówią strażacy ochotnicy z Czerwieńska, którzy ratowali Nietków przed płomieniami. Niestetym stracili część sprzętu.
Pożar wybuchł na dobre w piątek około godz. 17.00. Do walki z ogniem rzucono 20 zastępów straży pożarnej zawodowej i ochotniczej. Paliły się nieużytki od miejscowości Laski po Brody. Kiedy straż gasiła płomienie okazało się, że dochodzi do nowych pożarów. Było pewne, że to podpalenia. Płomienie pojawiły się między innymi pod Czerwieńskiem oraz Nietkowem.
Pod Nietkowem sytuacja była najbardziej dramatyczna. Płomienie „szły na domy”. – Musieliśmy ratować zabudowania – mówi Bartłomiej Wota z Ochotniczej Straży Pożarnej w Czerwieńsku. Płomienie dodatkowo podsycał silny wiatr. Z każdym podmuchem ogień był coraz większy. Strażacy mówili, że po silnym podmuchu wiatru ogień przenosił się kilkadziesiąt metrów na pola.
W pewnym momencie strażacy z OSP Czerwieńsk znaleźli się w bardzo groźnej sytuacji. Przy wale płomienie pojawiły się nagle z dwóch stron. – Temperatura w samochodach zrobiła się bardzo wysoka – mówi Gabriel Sałrewicz, ochotnik z Czerwieńska. Strażacy musieli uciekać przed płomieniami. Nie było czasu na ratowanie sprzętu, liczyły się sekundy, bo ogień rozprzestrzeniał się błyskawicznie. Ogień strawił część węży i sprzętu OSP Czerwieńsk. – I pomyśleć, że to wszystko przez podpalacza – powiedzieli ochotnicy z Czerwieńska.
W sobotę strażacy doglądali pogorzelisk. Pilnowali, aby znowu nie pojawił się ogień. Przeszukali też pole wypatrując brakującego sprzętu.