Jerzy M. brutalnie zamordował partnerkę. Zakrywa się schizofrenią. Sąd przesłucha jego lekarzy (ZDJĘCIA)

Sąd przesłucha lekarzy, którzy wcześniej leczyli Jerzego M. Opinia biegłych to za mało. Oskarżony o okrutne morderstwo swojej partnerki Marty zakrywa się chorobą psychiczną. Sąd chce rozwiać wszelkie wątpliwości przed wydaniem wyroku. Jerzemu grozi dożywotnie więzienie.

W piątek 9 października przed zielonogórskim sądem miały się odbyć mowy końcowe w procesie o brutalne zabójstwo w wieżowcu przy ul. Lisiej. Jerzy M. zabił swoją partnerkę. W mieszkaniu była najmłodsza córka, która mogła widzieć okrutną zbrodnię.

--- Czytaj dalej pod reklamą ---

Jerzy M. do sądu przyjechał z celi aresztu, w którym przebywa od stycznia 2014 r. Skuty kajdankami za ręce i nogi został wprowadzony na salę rozpraw. Schemat jego postępowania w sądowej sali jest taki sam. Cały czas patrzy w podłogę ze smutną miną. Nie reaguje na nic, co jest mówione podczas rozprawy, a zapytany odpowiada bardzo cicho. Podczas rozprawy chętnie jednak konsultuje się ze swoim obrońcą. Doskonale więc analizuje to, co jest mówione podczas rozpraw.

Obrońca oskarżonego o morderstwo wniósł o przesłuchanie lekarzy, który wcześniej leczyli Jerzego M. Chodzi o to, że podczas jego leczenia zastosowali oni leki podawane w czasie terapii leczenia schizofrenii. Biegli, którzy badali oskarżonego podczas zarządzonej obserwacji w szpitalu w Poznaniu, nie stwierdzili u Jerzego M. objawów schizofrenii. Mało tego personel, który był na co dzień z  Jerzym M. nie zauważył żadnych niepokojących symptomów świadczących o poważnych zaburzeniach psychicznych oskarżonego. W opinii biegłych Jerzy M. wiedział co robi i może odpowiadać za swój czyn.

Obrona oskarżonego sugerowała jednak, że wcześniej Jerzy M. był leczony na schizofrenię. Tym samym obrońca wniósł o przesłuchanie przed sądem lekarzy, którzy wcześniej leczyli Jerzego M. Prokurator oraz oskarżyciel posiłkowy rodziny zamordowanej Marty wnieśli o to, aby dowody z przesłuchanie lekarzy nie zostały dopuszczone. Prokurator wyjaśniła, że opinia biegłych została sporządzona, a kolejni lekarze wezwani do przesłuchania przed sądem tylko opóźnią proces.

Sąd zgodził się z obrońcą Jerzego M. Brak przesłuchania lekarzy, którzy leczyli Jerzego M. mógłby być podstawą do uchylenia wyroku przez sąd apelacyjnych, a z pewnością taka apelacja zostałaby wniesiona przez obronę. – Lepiej już na etapie procesu wyjaśnić wszelkie wątpliwości związane ze sprawą – mówi mecenas Anna Drobek, oskarżyciel posiłkowy rodziców zamordowanej Marty.

Nie zgadza się z tym rodzina zamordowanej Marty. – To jest morderca, który zabił nam córkę, powinien siedzieć w więzieniu do końca życia – mówi Barbara Witkowska. Dlatego pewne jest, że Jerzy M. doskonale wiedział co zrobi i planował zabójstwo Marty. – W dodatku jestem przekonana, że Wiktoria widziała jak mordował jej mamę. Do dziś jak zobaczy krew mówi mama – zapewnia B. Witkowska.

Do okrutnej zbrodni doszło 2 stycznia 2014 r. Jerzy przyjechał do Marty do mieszkania w bloku przy ul. Lisiej. W domu była ich maleńka córeczka Wiktoria. Rozmawiali o alimentach na dwoje dzieci, tak wynika z relacji Jerzego przed sądem. Z relacji oskarżonego wynika, że kiedy w przedpokoju zawiązywał buty, Marta wyszła z kuchni z nożem w ręku. Poszarpali się. Polała się krew. Jerzy zadawał Marcie ciosy nożem. Uderzał z taką siłą, że zmasakrował partnerkę. Marta miała między innymi złamany kręgosłup. W pokoju mieszkania była roczna wtedy Wiktoria.