To były nerwowe godziny dla rodziny i policjantów. We wtorek, 1 lipca, 15-letni chłopiec wyszedł z domu w Kargowej i zaginał. Zrozpaczona matka, która przez kilka godzin nie mogła nawiązać z synem kontaktu, w końcu zdecydowała się powiadomić policję. Natychmiast rozpoczęły się poszukiwania. Nastolatka odnalazł po służbie zastępca komendanta miejskiego policji w Zielonej Górze kom. Łukasz Szymański.
Wtorkowe popołudnie, 1 lipca, z powodu zaginięcia dziecka w Kargowej postawiła w gotowości wielu policjantów. Do komisariatu w Sulechowie zadzwoniła kobieta, która poinformowała, że od kilku godzin nie ma kontaktu ze swoim 15-letnim synem. – Po rozmowie telefonicznej policjanci udali się do jej domu, żeby przyjąć zawiadomienie o zaginięciu dziecka. Niezwłocznie zaplanowali działania, w związku z tym na miejscu pojawili się funkcjonariusze z kilku jednostek podległych zielonogórskiej komendzie, którzy wyruszyli na poszukiwania – mówi mł. asp. Anna Baran z zespołu prasowego zielonogórskiej policji.
Sprawdzana była cała okolica i każdy możliwy trop. Do akcji po pracy włączył się zastępca komendanta zielonogórskiej policji kom. Łukasz Szymański. Sam patrolował okoliczne lasy i ścieżki. Po kilku godzinach od rozpoczęcia poszukiwań dostrzegł sylwetkę zaginionego chłopca wychodzącego z lasu. Był wyraźnie zmęczony przebytą drogą. Komisarz Szymański nie krył ulgi, gdy upewnił się, że nastolatkowi nic się nie stało. Na miejsce odnalezienia chłopca dotarła matka, która wraz z synem została odwieziona przez policjantów do domu. – Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło. Dziękuję wszystkim zaangażowanym w poszukiwania – mówi kom. Szymański.