Kasjerka kasy SKOK ukradła oszczędności klientów. Cały czas zgłaszają się poszkodowani

Mecenas Robert Kornalewicz z zielonogórskiej kancelarii Szymański& Kornalewicz

Z kont byłego Lubuskiego SKOK-u w Czerwieńsku zniknęły oszczędności ludzi. Wszystkie rachunki obsługiwała Monika B. Kiedy afera ujrzała światło dzienne, była już kasjerka mówi klientom, że odda pieniądze, ale nie oddaje. Wmawia ludziom, że ich gotówka jest na super lokatach. Mówi też, że pieniądze są na ukrytych lokatach. Poszkodowanych reprezentuje mecenas Robert Kornalewicz, znany zielonogórski adwokat. Rozmowa o tym, co wydarzyło się w SKOK-u-

-Kasjerka byłego SKOK-u w Czerwieńsku zabrała pieniądze z kont swoich klientów, zgłaszają się do pana poszkodowane osoby? 

--- Czytaj dalej pod reklamą ---

Od momentu, gdy sprawą „znikających” lokat w Lubuskiej SKOK w Czerwieńsku zainteresowały się media, zgłosiły się do mnie kolejne osoby. Wszystkie stwierdziły braki pieniędzy na swoich kontach. Jestem w stałym kontakcie z pięcioma osobami pokrzywdzonymi. Po zapoznaniu się z przypadkami opisywanymi przez każdą z tych osób, jestem głęboko przekonany, że to nie wszyscy, którzy mogli stracić swoje oszczędności. Pamiętajmy też, że przyczyny utraty pieniędzy z lokat i osoby za to odpowiedzialne zostaną ustalone w trwającym postępowaniu prokuratorskim. Na tym etapie jest za wcześnie, aby odpowiedzialnością obciążać pracowników SKOK. Niemniej z relacji pokrzywdzonych jasno wynika, że lokując swoje środki w Kasie miały styczność tylko z jednym i tym samym pracownikiem, który był też swoistego rodzaju doradcą finansowym.

-Kim są osoby poszkodowane?

-Martwi mnie to, że pokrzywdzonymi są przeważnie osoby starsze, cechujące się bezgraniczną ufnością do ludzi, a przez to narażone na nieuczciwe zachowania.

-Jak udawało się bez podejrzeń zabierać pieniądze z kont klientów?

-Zauważyłem, że klientów niejednokrotnie łączyła bliska relacja, oparta na dużym zaufaniu do osoby zajmującej się ich lokatami. W związku  z tym osoba ta posiadała obszerną wiedzę na temat stanu ich oszczędności, zwyczajów związanych z zarządzaniem pieniędzmi i czasu ich posiadania. Dzięki temu mogła przewidzieć, że gromadzone od lat oszczędności nie zostaną przez pokrzywdzonych podjęte w najbliższym czasie i szybko nie zorientują się, że zniknęły.

-W jaki sposób zorientowali się, że nie mają pieniędzy na swoich kontach?

-Pokrzywdzeni przypadkowo sprawdzali stan swoich kont w SKOK. Wtedy okazywało się, że lokaty zostały bez ich wiedzy zlikwidowane, nierzadko kilka lat wcześniej, a na poleceniach wypłat pieniędzy przygotowanych przez w/w pracownika znajdują się nie ich podpisy, które w ocenie pokrzywdzonych zostały podrobione. Więc wyglądało to tak, jakby pokrzywdzeni sami zlikwidowali swoje lokaty i pobrali gotówkę. Kiedy pokrzywdzeni próbowali nawiązać kontakt z pracownikiem Kasy, za każdym razem słyszeli zapewnienia, że środki są zdeponowane na bliżej nieokreślonych „tajnych” super lokatach lub deklaracje, że osoba ta zwróci wszystkie brakujące pieniądze, czego do tej pory nie zrobiła.

-Zawinił system bankowy, czy słabym ogniwem okazał się człowiek?

-Jeżeli okazałoby się, że do usuwania pieniędzy z lokat dochodziło w opisany powyżej sposób, to niewątpliwie przyczyną ich utraty byłoby nieuczciwe zachowanie pracownika SKOK. Podrabiając podpisy klientów miał likwidować lokaty i pobierać ich pieniądze. Trzeba się również zastanowić nad nadzorem, jaki SKOK sprawował nad swoimi pracownikami, którzy mieli przecież dostęp do dużych pieniędzy. Skoro pracownik miał możliwość fizycznego wyniesienia gotówki z placówki SKOK, to byłoby to co najmniej zastanawiające. Niepokojący jest również fakt, że w oddziale SKOK w Czerwieńsku nie było monitoringu, nie tylko rejestrującego pobyt klientów w placówce, ale również pracę kasjerów.

-Jakie są szanse na odzyskanie pieniędzy?

-Szanse na odzyskanie pieniędzy utraconych w opisany powyżej sposób są bardzo duże. W przypadku potwierdzenia winy pracownika Kasy odpowiedzialność za ich zwrot będzie spoczywała nie tylko na tej osobie, ale również, a może przede wszystkim, na samej Kasie (aktualnie przejętej przez BS we Wschowie), albowiem okazałoby się, że Kasa nie dotrzymała warunków lokaty poprzez utratę powierzonych jej przez klientów pieniędzy. Jeżeli klient przekazuje swoje pieniądze do banku lub innej tego typu instytucji finansowej, to ma prawo oczekiwać, że bank będzie miał pieczę nad tymi środkami, że ich nie utraci oraz wypłaci je ich właścicielom, a nie innym niepowołanym osobom.

-Co grozi nieuczciwej kasjerce?

-Gdyby okazało się, że pieniądze z lokat zostały faktycznie bezprawnie przywłaszczone przez pracownika SKOK, to z uwagi na skalę takiego procederu, ilość osób pokrzywdzonych oraz łączną znaczącą wartość utraconych przez nich pieniędzy, niewątpliwie groziłaby jej kara pozbawienia wolności.

-Wygląda na to, że oszukanych osób jest więcej?

-Osoby, które stwierdziły, że ich lokaty zniknęły w niewyjaśnionych okolicznościach, cały czas się zgłaszają. Sam charakter sprawy pokazuje, że faktycznie ich liczba może być o wiele większa. Ustalenie ilości osób pokrzywdzonych poprzez audyt w SKOK jest niemożliwy. W dokumentach zlikwidowanych lokat zawsze znajdzie się podpisane przez klienta polecenie wypłaty środków. Nie można też zakładać, że wszystkie te podpisy zostały sfałszowane. Dlatego tylko właściciele lokat mogą zasygnalizować ich zniknięcie, o czym cały czas mogą nie wiedzieć. Koniecznie powinni sprawdzić swoje lokaty i stany kont.