Aż 4,6 promila alkoholu miał 34-latek, który na ul. Jaracza w Łodzi chciał zaparkować lanosa. Świadek, widząc manewry kierowcy zatrzymał go i zawiadomił policjantów.
Do zdarzenia doszło w niedziele, 11 października. Około godziny 16.35 dyżurny łódzkiej komendy został powiadomiony o zatrzymaniu pijanego kierującego. Na miejsce pojechał patrol łódzkiej drogówki. Mundurowi podczas rozmowy ze świadkiem dowiedzieli się, że mężczyzna już na ul. Kilińskiego zwrócił uwagę na kierowcę, który przed nim jechał. Na ul. Jaracza kierowca lanosa chciał zaparkować auto. Nie dawał jednak rady. Wtedy omal nie doprowadzając do uderzenia w auta pomiędzy, które chciał wjechał.
Świadek cały czas obserwował jego poczynania. Opowiadał dalej, że gdy kierowca wyszedł z pojazd to ledwo trzymał się na nogach. Chciał odejść, ale został zatrzymany przez świadka.
Funkcjonariusze zbadali trzeźwość 34-letniego kierowcy alkomatem. Był tak pijany, że… na alkoteście zabrakło skali. Urządzenie wskazywało, że stężenie alkoholu może być wyższe niż 4 promile.
Policjanci z 34 letnim kierującym pojechali na badanie trzeźwości urządzeniem, które posiada wyższą skalę pomiarową. Przeprowadzony test wskazał aż 4,6 promila alkoholu w jego organizmie. Dodatkowo podczas sprawdzenia w bazach danych okazało się, że lanos nie ma aktualnych badań technicznych. Mundurowi oprócz prawa jazdy, zatrzymali również dowód rejestracyjny. Wkrótce 34-latek usłyszy zarzut prowadzenia po pijanemu. Grozi mu kara do 2 lat więzienia, zakaz prowadzenia nawet na 15 lat i grzywna nie niższa niż 5 tys. zł.