Śmiertelnie skopali Henryka, bo… „dla takich śmieci nie ma miejsca w Szczańcu”. Sąd Apelacyjny w Poznaniu utrzymał dla nich wyroki więzienia. Z decyzji sądu zadowolony jest prokurator Marcin Jachimowicz ze świebodzińskiej Prokuratury Rejonowej, który wykrył zbrodnię i oskarżał mężczyzn.
Sąd Apelacyjny w Poznaniu przed kilkoma dniami zadecydował, że mężczyźni pójdą do więzienia. Jeden z nich za kratkami spędzi osiem lat, a drugi pięć. Wcześniej świebodziński sąd skazał ich na kary 10 i siedmiu lat więzienia. Apelacja zmniejszyła im wyroki. – Mimo wszystko, takie wyroki to sukces, tym bardziej, że mężczyzna skazany na pięć lat więzienia nie był wcześniej karany – mówi prokurator Marcin Jachimowicz ze świebodzińskiej Prokuratury Rejonowej. Świebodzińska Prokuratura Rejonowa w akcie oskarżenia ujęła kwalifikacje czynu jako zabójstwo. Sąd dokonał jednak zmiany kwalifikacji prawnej czynu przyjmując, że ma do czynienie z pobiciem ze skutkiem śmiertelnym, a nie zabójstwem. Prokurator Jachimowicz kary wymierzone przez poznański Sąd apelacyjny uważa za słuszne, mimo, że zostały nieznacznie zmniejszone.
Przypomnijmy. Ciało Henryka znaleziono we wrześniu 2010 r. w okolicy boiska w Szczańcu. Było w znacznym stopniu rozkładu. To utrudniało śledztwo. Wszystko wskazywało na zgon z przyczyn naturalnych. Na ciele były ślady od uderzeń. Ponieważ Henryk nadużywał alkoholu, z początku podejrzewano śmiertelny atak padaczki alkoholowej. Obrażenie mógł więc wywołać upadek i silne drgawki. Przyczyna zgonu nie była jednak znana. Ustalono jednak, że zwłoki zostały przeciągnięte w okoliczne krzaki. Po dokładnej analizie na ciele zmarłego znaleziono wiele obrażeń. Prokurator Jachimowicz na miejscu zabezpieczył wiele, jak się później okazało ważnych śladów.
Sprawa mogłaby nigdy nie zostać wykryta, gdyby nie właśnie prokurator Jachimowicz. To jego dociekliwość i dokładność pozwoliły na zatrzymanie sprawców śmiertelnego pobicia. W końcu wykluczono padaczkę, a prokurator Jachimowicz podejrzewał morderstwo.
Przełom nastąpił 1 października ub.r. Wtedy został zatrzymany do innej sprawy mężczyzna ze Szczańca. Uwagę prokuratora Jachimowicza zwróciła wtedy brunatna plama na bucie zatrzymanego. Zostały one zabezpieczone jako dowód. Po dokładnych badaniach okazało się, że na bucie mężczyzny jest krew. Prokurator Jachimowicz ślad powiązał z materiałem zabezpieczonym do sprawy zmarłego Henryka. Analiza DNA potwierdziła, że na bucie zatrzymanego Marcina M. jest krew zmarłego Henryka.
Mężczyzna został zatrzymany na polecenie świebodzińskiej prokuratury. Nie przyznał się jednak do pobicia Henryka P. Odmówił również składania wyjaśnień. Sąd aresztował mężczyznę. Wtedy przyznał się on do zabójstwa Henryka. Wskazał również wspólnika. Był nim Ryszard W. On również został szybko zatrzymany. Podczas pierwszych przesłuchań nie przyznawał się do mordu. Przyznał się dopiero po konfrontacji z Marcinem W.
Wtedy prokurator ustalił jak zginął Henryk. W dniu mordu został pobity i dotkliwie skopany. Mężczyźni pobili Henryka i poszli napić się piwa. Wrócili i znowu katowali ofiarę. Jeden z nich krzyczał, że „dla takiego śmiecia nie ma miejsca w Szczańcu”. Katowanie Henryka trwało około 1,5 godziny. Na koniec oprawcy przeciągnęli zwłoki pod brzozę przy boisku i odeszli. Podczas przesłuchanie nie potrafili podać motywu zbrodni.