W piątek, 4 grudnia, pod długim procesie, przed zielonogórskim sądem rejonowym zapadły wyroki w sprawie śmierci Ireneusza Taraskiewicza na dyskotece w centrum Zielonej Góry. Został kopnięty w jądra i uderzony w twarz przez ochroniarzy, którzy właśnie usłyszeli wyroki.
- Ochroniarze skazani na wyroki więzienia w zawieszeniu
- Ofiara zmarła nie od kopnięcia w krocze, ale ze stresu
- Mecenas Kornalewicz: – Wyrok jest wysoce dyskusyjny
O tym zdarzeniu mówiło całe miasto. 16 kwietnia 2017 r. 46-letni Ireneusz Taraskiewicz, razem z siostrą, jej mężem i znajomym bawili się w lokalu z muzyką koło ratusza. Ireneusz za dużo wypił i zasnął przy stole. Manager kazał ochronie lokalu wyprowadzić towarzystwo z klubu. Doszło jednak do przepychanek i bójki. Ireneusz dostał cios w twarz od Bartosza Ż. i kopnięcie w krocze od Jakuba K. Po ciosie Ireneusz upadł.
Ochroniarz z kolegami wynieśli Ireneusza na zewnątrz. Tam doszło do kolejnej bójki ze szwagrem ofiary. Na zewnątrz wyszła też siostra Ireneusza. Mężczyzna zaczął umierać. Siostra reanimowała umierającego na jej rękach brata. Pomogła przypadkowa osoba, która powiedziała, że jest chirurgiem. Jakub, Bartosz i inni uciekli z lokalu. Na miejsce dojechała karetka pogotowia ratunkowego. Niestety Ireneusz zmarł.
Zadecydowała opinia biegłych
Policja zatrzymała Jakuba i Bartosza. Jakub K., został aresztowany na podstawie pierwszej opinii, którą zaraz po zdarzeniu wydał biegły. Wskazał on, że przyczyną śmierci I. Taraskiewicza było kopnięcie w jądra. Tym kierowała się również prokuratura. Wtedy w grę wchodził nawet zarzut zabójstwa. Ostatecznie nie utrzymał się. Do aresztu trafi też Bartosz Ż.
Sąd w czasie procesu dostał trzy opinie biegłych medyków. Wyraźnie wskazywały jednak, że nie było związku kopnięcia w jądra ze śmiercią Ireneusza. Mężczyzna poważnie chorował na serce. Sytuacja bójki wywołała stres, którego jego chore serce nie wytrzymało. Takie stanowisko przedstawił biegły.
Co ważne, prokuratura postawiła zarzut również szwagrowi ofiary. Odpowiadał za udział w bójce w czasie tragicznego zdarzenia w lokalu na starówce. Dokładnie chodzi o drugą cześć bójki, która toczyła się na zewnątrz lokalu. W związku z tym w zdarzeniu brali udział wszyscy. Gdyby żył, to przed sądem stanąłby również Ireneusz.
Zapadły wyroki
W piątek, 4 grudnia, zapadły wyroki. Ostatecznie Jakub K. odpowiadał za kopnięcie Ireneusza w jądra, czyli uszkodzenia ciała na czas nie dłuższy niż 7 dni. Bartosz Ż. Odpowiadał za udział w bójce. Obaj zostali przez sąd uznani winnymi. Jakub K. został skazany na 10 miesięcy więzienia zawieszeniu na trzy lata. Bartosz Ż. usłyszał rok więzienia w zawieszeniu na 3 lata. Obaj mają też zapłacić po 2 tys. zł zadośćuczynienia rodzinie zmarłego.
Piątkowy wyrok sądu nie jest prawomocny. – Wyrok jest wysoce dyskusyjny, biorąc po uwagę fakt, że w wyniku całego zdarzenia de facto zainicjowanego przez oskarżonych, zmarł człowiek. Oskarżyciele posiłkowi złożą z pewnością wniosek o pisemne uzasadnienie orzeczenia, a po jego lekturze rozważą konieczność wywiedzenia apelacji.” – komentuje pełnomocnik syna zmarłego Ireneusza Taraskiewicza, mecenas Robert Kornalewicz.
Obrońca Jakuba K. nie wyklucza apelacji. – Wyrok w dużej mierze jest satysfakcjonujący, nie uwzględnia jednak stanowiska obrony która wnosiła o całkowite uniewinnienie Jakuba K. Wystąpimy o uzasadnienie wyroku i wtedy zadecydujemy o ewentualnej apelacji – mówi mecenas Marek Cegiełka.
O uzasadnienie wyroku wystąpi również prokurator. – Po zapoznaniu się z pisemnym uzasandieniem wyroku zostanie podjęta decyzja co do ewentualnej apelacji – mówi prokurator Łukasz Wojtasik z zielonogórskiej prokuratury okręgowej.
Żałują tego co się stało
Zapadł sprawiedliwy wyrok, powiedział nam Bartosz Ż. – Nie mogę powiedzieć, że jestem w stu procentach osobą niewinną. Z kolega przyłożyliśmy cegiełkę do tego zdarzenia, ale nie chcieliśmy nikogo zabić. To był stres i nerwy związane z tym co się działo – mówi Bartosz Ż. I dodaje, że bardzo żałują tego co się stało.
Bartosz Ż. przyznaje, że nie daje mu spokoju fakt, że z Jakubem uciekli z miejsca zdarzenia. Dziś jest innym człowiekiem. – Pobyt w areszcie spowodował, że moje życie zmieniło się o 180 stopni. Skończyłem Medyk, pracuję – mówi Bartosz Ż.
Ta cała sytuacja nie powinna się zdarzyć, powiedział nam Jakub K. – To był nieszczęśliwy splot niefortunnych zdarzeń. Nerwy i stres tym całym zajście spowodowały to, do czego doszło. Bardzo tego żałuję – mówi Jakub K.
Jakub K. to doskonale zapowiadający się kick boxer. – Przez to co się wydarzyło zostałem zblokowany w startach przez Polski Związek Kick Boxingu. Przed zdarzeniem miałem startować w mistrzostwach świata – mówi Jakub K. Po uprawomocnieniu zostaną podjęte kroki do odwieszenia sportowca. – Chciałbym sportowo coś jeszcze zrobić, coś osiągnąć – mówi Jakub K.