Jak ustalił portal poscigi.pl, dwaj policji z zielonogórskiej patrolówki, wspólnie z dwoma członkami komisji do badania wypadków kolejowych, ruszyli za pędzącą lokomotywą. Zabezpieczyli przejazdy kolejowe i potem biegli torami, aż udało im się dostać do maszyny.
To wszystko wyglądało jak akcja z filmu. Najpierw doszło do wykolejenia lokomotywy. Potem maszyna została postawiona na tory. Niespodziewanie silnik odpalił i lokomotywa ruszyła w kierunku Nowej Soli. Policjanci zabezpieczyli dworce oraz przejazdy kolejowe na trasie lokomotywy. Nie wiadomo było z jaką prędkością jedzie. Służby planowały wykolejenie maszyny. W Nowej Soli PKP chciało odciąć dopływ prądu lub właśnie wykoleić lokomotywę. Sytuacja była wręcz dramatyczna.
Do akcji ruszyli dwaj policjanci z zielonogórskiej patrolówki sierż. Krzysztof Diller i sierż. Bartłomiej Pokorski. Wskoczyli do radiowozu zabierając ze sobą dwóch członków komisji badania wypadków kolejowych. Cała czwórka jechała drogą za lokomotywą. – W końcu wyprzedziliśmy lokomotywę i zabezpieczyliśmy przejazdy na trasie – opowiada sierż. Diller. Gdy dojechali do Nowej Soli zabezpieczyli tam również przejazd radiowozem, włączyli koguty i wybiegli naprzeciw lokomotywie. – Wysiedli i torami pobiegli w kierunku nadjeżdżającej lokomotywy – relacjonuje podinsp. Małgorzata Stanisławska, rzeczniczka zielonogórskiej policji. Pokonali odcinek około 3 km.
W pewnym momencie dostrzegli nadjeżdżającą lokomotywę. – Kiedy zwalniała postanowiliśmy dostać się wszyscy do środka – mówi sierż. Pokorski. To nie było łatwe. – Schodki do kabiny były oderwane – wspomina sierż. Diller. W końcu udało im się wejść do kabiny, tam poszukali hamulca i zabezpieczyli lokomotywę tak, żeby już dalej nie jechała
Wszyscy biorący udział w akcji potwierdzają, że wielotonowa lokomotywa, jadąca bez obsługi i włączonych świateł jest śmiertelnym zagrożeniem.