Maciej R. z Zielonej Góry, przedstawiciel firmy Orange, który w tajemniczych okolicznościach zaginął na kilkanaście dni w 2014 r., został skazany na więzienie w zawieszeniu. To kara za oszustwo na ok. 1 mln zł. – Prokuratura zapowiada apelację, nie zgadzamy się z wyrokiem sądu – mówi prokurator Zbigniew Fąfera, rzecznik zielonogórskiej prokuratury okręgowej.
Zielonogórska prokuratura skierowała do sądu dwa akty oskarżenia przeciwko Maciejowi R. Pierwszy dotyczył oszustwa na szkodę firmy Orange, której Maciej R., był przedstawicielem w Zielonej Górze. Prokuratura nie zdradzała szczegółów śledztwa, ale wiadomo było, że chodzi o gigantyczną kwotę, nawet miliona złotych.
Drugi akt oskarżenia dotyczy oszustw i podrabiania dokumentów przez Macieja R. W tym wypadku Maciej R. usłyszał 10 zarzutów. Sprawa jeszcze się nie zakończyła.
W pierwszej sprawie dotyczącej gigantycznego oszustwa przed zielonogórskim sądem zapadł wyrok. Maciej R. został skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Z wymiarem kary nie zgodziła się jednak zielonogórska prokuratura, która chciała znacznie surowszego ukarania oszusta. – Prokuratura zapowiedziała apelację od wyroku nie zgadzając się z wysokością kary – informuje prokurator Zbigniew Fafera, rzecznik zielonogórskiej prokuratury okręgowej.
Nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, że w sprawie chodzi o nawet milion złotych. Poszkodowana została firma Orange. Śledztwo nie było jednak łatwe, bo jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, stronie nie za bardzo zależało na ukazaniu mechanizmu oszustwa. – Mogłoby to zostać źle odebrane przez klientów i wpłynąć negatywnie na wizerunek firmy – powiedział nam anonimowo jeden z przedstawicieli Orange.
Maciej R. prowadził sklep Orange w Zielonej Górze. Obsługiwał klientów detalicznych oraz biznesowych. 1 września 2014 r. wsiadł do swego srebrnego volkswagena passata kombi i odwiózł dziecko do szkoły. Ze szkoły miał jechać do biura, do którego już jednak nie dotarł. Maciej R. zaginął bez śladu.
W internecie natychmiast ruszyła społeczna kampania poszukiwań zaginionego ojca i męża. Rodzina apelowała o powrót mężczyzny do domu, przy tym powód zaginięcia był nieznany. Policja prowadziła szerokie poszukiwania mężczyzny nie mając żadnego punktu zaczepienia. Nawet nie wiadomo było gdzie szukać Macieja. Podczas poszukiwań telefon mężczyzny milczał, ale wtedy nieoficjalnie ustaliliśmy, że policjanci notowali logowania telefonu zaginionego z różnych nadajników. Po mężczyźnie jednak nie było śladu. Macieja szukała rodzina i znajomi. W domu czekały na niego dzieci. Zrozpaczona żona pisała na portalu społecznościowym do męża w nadziei, że Maciej się jak najszybciej odnajdzie.
Przełom nadszedł 11 września. Zielonogórska policja został wezwana do wypadku na trasie z Kiełpina do Zielonej Góry. Drogówka na miejscu zastała srebrnego volkswagena passata, który uderzył drzewo. Na łuku drogi kierowca stracił panowanie nad autem, wypadł z drogi i z dużą siłą uderzył w drzewo. Kierowca nie był w stanie samodzielnie wyjść z passata. Został zakleszczony w kabinie mocno rozbitego samochodu. Na miejsce szybko przyjechała straż pożarna, karetka pogotowia i policja. Uwolniony z wraku auta mężczyzna był przytomny. Powiedział, że nazywa się Maciej R. To mężczyzna, który zaginął 1 września br. w Zielonej Górze.
Po wyjściu ze szpitala Maciejem R. zajęła się prokuratura. Zdecydowana większość mieszkańców miasta jest przekonana, że zaginięcie zostało upozorowane.
Poprosiliśmy Orange o komentarz do sprawy. Jeszcze go nie otrzymaliśmy.