Maleńka Wiktoria zginęła z rąk ojca. Zabił ją nożem i powiesił się

    To była czerwcowa niedziela 2007 r. Było kilka minut po godz. 16.00. Strażacy dostrzegli dym unoszący się nad jednym z domów w Brzeźnicy. Ruszyli na pomoc. Zgasili pożar i wtedy dokonali makabrycznego odkrycia. W pościeli w łóżku leżało ciało Wiktorii.

    Strażacy – ochotnicy wyważyli drzwi domu, z którego unosił się dym. Weszli do środka, na strychu paliły się kołdry. Pożar nie był duży, ale dymu było sporo. Strażacy szybko poradzili sobie z problemem.

    --- Czytaj dalej pod reklamą ---

    W czerwcu 2007 r. strażacy-ochotnicy zobaczyli dym nad jednym z domów w Brzeźnicy, ruszyli na pomoc. Wyważyli drzwi, ale wewnątrz nikogo nie było. Na strychu płonęły kołdry, ogień szybko ugaszono. Po chwili dokonali makabrycznego odkrycia. W jednym z pokoi znaleźli łóżko z dziwnie ułożoną pościelą. Kiedy podnieśli kołdrę ujrzeli małą Wiktorię. Dziewczynka miała głęboką ranę na klatce piersiowej, z niej płynęła krew, leżała bez oddechu, miała zakrwawioną koszulkę.

    Daremna reanimacja

    Strażacy zaczęli reanimować dziecko, robili co mogli. Jeden z mężczyzn próbował szmatą tamować wypływ krwi. Uciskał ranę ręką. Po chwili reanimacją zajęli się strażacy zawodowcy, którzy dotarli na miejsce zdarzenia. Ich wysiłki były nadaremne, Wiktoria zmarła. Z rany i przebitego płuca cały czas płynęła krew.

    Chwilę później w lesie, w okolicy Brzeźnicy, znaleziono ciało Rafała. To ojciec Wiktorii. Powiesił się na drzewie na stalowej lince. Wcześniej bestialsko zamordował córeczkę.

    Co się stało? 

    Nikt nie rozumiał dlaczego Rafał zabił własne dziecko, kochał przecież Wiktorię. Mieszkańcy Brzeźnicy byli w szoku. Opiekował się Wiktorią. Widać było, że jest oczkiem w jego głowie. Spacerował z Wiktorią, bawił się, chodzili na spacery. Mówili o tym zszokowani sąsiedzi. W sobotę jeszcze przed mordem, Rafał był z Wiktorią w sklepie. Kupił małej loda i razem wyszli. Do pracowników socjalnych również nie docierały żadne niepokojące sygnały, które  mogłyby świadczyć o  nadejściu tragedii.  Dlaczego nagle obudziła się w nim bestia?

    W tragiczny dzień Rafał wrócił do domu z pracy. Pracował w zakładzie w Jeleniowie. Praca jak każda fizyczna, ani zła ani rewelacyjna. Ważne, że miał gdzie zarobić. Rafał z Eryką do Brzeźnicy sprowadzili się z Zielonej Góry. Zamieszkali w domu rodziców Eryki na skraju Brzeźnicy. Nie przelewało się im.  Dach zakryty eternitem i brak remontu potwierdziły przypuszczenia, że pieniędzy w rodzinie nie było. Prawdopodobnie kłopoty finansowe pchnęły Erykę do wyjazdów zarobkowych za granicę. Wszystko wskazuje na to, że kłopoty w małżeństwie zaczęły się właśnie od saksów Eryki.
    Eryka jeździła po euro, a Rafał w tym czasie zajmował się dzieckiem. Sąsiedzi opowiadali, że wracał z pracy i szedł z Wiktorią na lody. Woził ją na rowerze, nosił na barana. Dbał o dziecko.

    W dniu mordu Wiktoria była jeszcze z mamą Eryką u swojej rodziny. Rafał zabrał maleńka Wiktorię i poszli na lody. Co było dalej? To tylko przypuszczenia.

    Rafał musiał być zdesperowany. Zabił Wiktorię nożem, przebił jej płuco. Dziecko musiało się bronić lub zostało przez ojca zaskoczone. Rafał zrobił z kołderki prowizoryczny grób dla dziecka lub po prostu zakrył ciało córeczki. Wziął stalową linkę i poszedł do lasu, powiesić się.

    To zemsta?

    Ludzie w okolicy mówili, że do mordu prawdopodobnie pchnęła go zazdrość o Erykę i jej wyjazdy za granicę. Do domu przyjeżdżała co dwa tygodnie. Możliwe, że poszło też o rozwód. Eryka miała o tym mówić. Rafał nie dopuszczał do wiadomości takiego rozwoju wydarzeń. Mordując dziecko zemścił się na żonie. Szatański plan, niestety, odebrał życie maleńkiej Wiktorii, która miała właśnie iść od zerówki. Zapisał ją tam ojciec. I nie dał pójść odbierając życie dziecku. Tajemnicę powodu mordu zabrał ze sobą do grobu.

    fot. sxc.hu