W czerwcu 1991 r. najważniejszą sprawą było zabójstwo Romów z Nowej Soli. Mordercy weszli do willi Waldemara H. Zamordowali Waldemara, jego syna i dziewczynę. Byli brutalni, ofiary torturowali przed śmiercią. Czy mordercy przyszli po słynne jajo Faberge?
Z willi zniknęły pieniądze i biżuteria. O ile o tym, że Waldemar H. miał sygnety ze złota mordercy wiedzieli, to czy wiedzieli o cennym zabytku? Czy z domu zamordowanego Cygana bandyci zabrali również słynne jajo Faberge? Jedna z hipotez mówi, że celem włamania i zabójstwa było właśnie drogocenne jajo. Inna utrzymuje, że bandyci nie wiedzieli co ukradli, ale przyszli w celach rabunkowych przy okazji zabierając jajo. Nie kradzież była jednak najważniejsza. Zbrodnia wstrząsnęła społecznością Romów o tyle, że to swój zabił swojego.
Zaraz po zabójstwie ruszyło śledztwo. W listopadzie 1993 prokurator przygotował pierwszy akt oskarżenia. Dotyczył pięciu mężczyzn. Proces niczego jednak nie rozwiązał. Mało tego sąd wyrokiem z lipca 1994 r. uniewinnił oskarżonych. Decyzja była niezrozumiała dla opinii publicznej oraz osób obserwujących proces. To wtedy oburzeni Romowie chcieli również oskarżonych oblać kwasem solnym. Nie udało im się. Kwas zranił jednak jednego z policjantów.
Sąd uzasadniając wtedy swoją decyzje uznał alibi oskarżonych, podważając zeznania Sandryna L. W noc zabójstwa ok. godz. 3.50 oskarżeni zameldowali się w motelu w Białych Błotach pod Inowrocławiem. Mieli na to dowody w postaci rachunków z hotelu. Tymczasem sąsiad zamordowanego słyszał krzyki Waldemara dobiegające z willi. Było to około godz. 2.20. Na tym oparła się linia obrony oskarżonych. Sąd uznał, że droga z Nowej Soli zajęłaby oskarżonym około 3,5 godziny. Nie mogli więc zamordować rodziny H. i pojechać do hotelu. Tak przyjął sąd.
Sprawa w rezultacie wróciła do prokuratury. Ruszył również na nowo śledztwo. W październiku 2002 r. zaczął się drugi proces oskarżonych o zabójstwo wójta Cyganów. W ławie oskarżonych zasiedli Jacek D. o pseudonimie Dombas i Szymon G. nazywany Rudym, Aleksander G., Zbigniew W. oraz Hieronim D. To właśnie ich 10 lat swoimi zeznaniami obciążył Sandryno L.
Siedzący w ławie oskarżonych usłyszeli zarzut zabójstwa rodziny Romów.
Kolejny raz oskarżeni pojawili się w ławie sądu w sierpniu 2003 r. Policja traktowała rozprawę jako szczególnie niebezpieczną. Teren obstawili policjanci w kominiarkach. Ludzi w gmachu sądu sprawdzano wykrywaczami metalu. Zaglądano do torebek. Istniało bowiem zagrożenie, że Romowie będą chcieli sami wymierzyć sprawiedliwość oskarżonym. W końcu doszło do mordu wśród Cyganów, a na ławie oskarżonych byli Romowie. To wtedy również brat zamordowanego kopnął Sandryno L. prowadzonego korytarzem na salę rozpraw. Padły też wyzwiska w stronę oskarżonych.
Wyrok w końcu zapadł. Został ogłoszony w kwietniu 2005 r. Sześciu oskarżonych zostało skazanych na kary od pięciu do 25 lat więzienia. Czterech sąd uznał winnych potrójnego morderstwa. Szymon G. oraz Jacek D. usłyszeli wyroki po 25 lat więzienia. Na 15 lat więzienia sąd skazał Aleksandra G. i Zbigniewa W.
W czerwcu 2007 r. Sąd Najwyższy oddalił kasację utrzymując wyrok sądu zielonogórskiego.
Sandryno L. oraz Hieronim D. zostali jednak uniewinnieni od zarzutu współudziału w zabójstwie. Usłyszeli wyroki po 5 i 6 lat więzienia odpowiadając tym samym za pomoc w napadzie na willę.
Wróćmy jeszcze do jaja Faberge. Czy zamordowany był właścicielem takiego cacka? Trudno dziś na to odpowiedzieć. Podobno miał w domu zdjęcia i dokumenty świadczące o tym, że był właścicielem carskiego drogocennego przedmiotu. Tylko, że nikt go nie widział. Jedna z teorii mówił, że jajo wywiózł do Londynu Sandryno. Tam miał je sprzedać kolekcjonerowi lub osobie podstawionej przez kolekcjonera. To świadczyłoby jednak, że mordercy wiedzieli po co szli. Sam zamordowany nigdy się jednak takim klejnotem nie chwalił. A byłoby czym. Pierwsze jajko wielkanocne z pracowni Faberge zostało zrobione w 1884 r. na specjalne zamówienie Aleksandra III. Tak zaczęła się tradycja zamawiania jaj wielkanocnych za olbrzymie pieniądze. We wnętrzu jaja zawsze była niespodzianka . W sumie powstało 54 jaj z pracowni Faberge.
Jeden ze śledczych, który zajmował się sprawą słyszał o słynnym jaju. – Nikt go jednak nigdy nie widział – mówi nam anonimowo. Dodaje, że gdyby jednak takie jajo miała ofiara, to motyw zbrodni byłby jasny. – Przyszli po cenny przedmiot z pewnością wcześniej ustalając jego sprzedaż, koniecznie za granicą. Gdyby w kraju takie jajo nagle się gdzieś pojawiło na czarnym rynku, to byłoby po wszystkim. Prywatny kolekcjoner z zagranicy z takim jajem z pewnością szybko zniknie – mówi śledczy. To jednak zostanie już tajemnicą. Nie ma żadnych konkretnych dowodów świadczących o kradzieży jaja Faberge z domu zamordowanego Cygana. Tak cenny zabytek w Nowej Soli pozostaje tylko plotką.
Piotr Jędzura