Syn zadał głuchoniememu ojcu ciosy nożem w mieszkaniu kamienicy przy ul. Drzewnej. Matka zamiast pomóc czekała, aż mężczyzna wykrwawi się. Zmieniała mu nawet zakrwawione koszule. Wkrótce oboje staną przed sądem. 26-letni Tomasz R. odpowie za zabójstwo, a jego matka za nieudzielnie pomocy ciężko rannemu mężowi.
Do tragedii doszło w dniu 21 czerwca ubr. Matka i ojciec 26-letniego Tomasza R. pili alkohol w swoim mieszkaniu przy ul. Drzewnej. Oboje to osoby głuchonieme. 26-letni Tomasz znał język migowy. Mieszkał z rodzicami jako ostatni z czworga rodzeństwa. Tomek spotkał się z kolegą i wypił kilka piw. Potem wrócił do domu.
W mieszkaniu zastał rodziców siedzących w pokoju. Tomasz zauważył, że jego matka ma obrażenia na twarzy. – Podszedł do ojca i uderzył go kilka razy w twarz – mówi prokurator Zbigniew Fąfera, rzecznik zielonogórskiej prokuratury okręgowej. Między synem i ojcem doszło do szarpaniny. Wtedy Tomasz zadał ojcu ciosy nożem w brzuch. Jak zeznali matka i syn, ojciec miał odmówić wezwania karetki pogotowia do siebie. Jak zeznawali matka i syn, mężczyzna zgodził się jedynie na założenie opatrunku na brzuch.
Po zadaniu ojcu ciosów nożem Tomasz wyszedł z mieszkania. Poszedł do swojej znajomej. Tam spędził noc. Matka całą noc była w mieszkaniu z rannym mężem. Rana na brzuchu bardzo mocno krwawiła. Kobieta kilka razy zmieniała mężowi zakrwawione koszule. – Nie wezwała pomocy pomimo pogarszającego się stanu męża – mówi prokurator Fąfera. Na drugi dzień ciężko ranny mężczyzna zmarł. Do mieszkania przyjechała policja. Tomasz został zatrzymany.
26-latek usłyszał zarzut zabójstwa. Po zatrzymaniu składał lakoniczne zeznania. Powiedział, że kiedy wychodził z domu w piątek wieczorem, 21 czerwca, to jego ojciec jeszcze żył. Przyznał się do zadania tylko jednego cisu nożem. Grozi mu za to nawet dożywocie w więźniu. Tomasz przebywa w areszcie. 58-letnia matka odpowie za nieudzielenie pomocy ciężko rannemu mężowi. – Mogła udzielić pomoc mężowi bez narażania siebie na niebezpieczeństwo – mówi – prokurator Fąfera. Akt oskarżenia trafił właśnie do sądu w Zielonej Górze. Wkrótce ruszy proces.
Mieszkańcy kamienicy przy ul. Drzewnej w nocy, kiedy doszło morderstwa, nie słyszeli niczego podejrzanego. Nie było żadnych hałasów, uderzeń ani huków. Nie przypuszczali też, że w rodzinie dojdzie do tragedii. – Nie raz słyszałam syna dobijającego się do drzwi, ale nie przypuszczałam, że dojdzie do morderstwa – opowiada nam jedna z sąsiadek. W domy był alkohol. Pili wszyscy.
Podczas śledztw ustalono, że zmarły wielokrotnie wszczynał awantury domowe. Stosował przemoc wobec swojej żony. Do jednej z takich kłótni doszło z 19 na 20 czerwca ub.r. Wtedy Tomasz kilak razy uderzył ojca drewnianym tłuczkiem do mięsa. Zadał ojcu przynajmniej osiem ciosów.