24–letni motocyklista dostał aż siedem mandatów na kwotę 1950 zł. Przekroczył dozwoloną prędkość o 84 km/h. Kierował nie mając do tego uprawnień, a jego honda nie była dopuszczona do ruchu. I to nie koniec.
Do zdarzenia doszło w niedzielę, 20 czerwca, przed godzina 20:00. Policjanci z drogówki w Łodzi w na drodze w Tuszynie zauważyli pędzącego motocyklistę. Jechał z pasażerką w kierunku Łodzi. Motocyklista hondą jechał z prędkością 154 km/h, w miejscu gdzie dozwolona prędkość wynosi 70 km/h.
Policjanci zatrzymali motocyklistę. Podczas kontroli stanu technicznego okazało się, że z motocykla wyciekało paliwo. Opony były tak łyse, że brakowało na nich bieżnika. Tablica rejestracyjna nie dość, że była nieoświetlona to jeszcze nieczytelna.
Wyjaśniło się również dlaczego kierujący nie kontroluje prędkości. Motocykl nie miał prędkościomierza.
Mundurowi w bazach danych sprawdzili zarówno kierującego jak i jego pojazd. Okazało się, że 24-latek nie ma uprawnień do kierowania motocyklem i nigdy ich nie miał. Natomiast jego motocykl nie był dopuszczony do ruchu, ponieważ w 2019 r. został zatrzymany jego dowód rejestracyjny.
Ponadto od 2014 r. a zatem od 7 lat jednoślad nie miał aktualnych badań technicznych.
W rozmowie z policjantami mężczyzna tłumaczył, że dlatego chciał znajomą odwieźć do domu a swój motocykl miał odstawić na działkę i już nim nie jeździć.
Za popełnione wykroczenia 24–latek został ukarany siedmioma mandatami karnymi, na łączna kwotę 1950 złotych a jego konto kierowcy wzbogaciło się o 14 punktów karnych.