Najgroźniejszą zarazę przeżyło tylko 200 zielonogórzan

Kaplica na Winnicy nie ma jednak 710 lat. Jest młodsza o jakieś 300 lat. Fot. Ze zbiorów Muzeum Ziemi Lubuskiej

Przypomina o dramatycznej historii z 1314 r. Wówczas zaraza zdziesiątkowała prawie całe miasto. Kaplica na Winnicy nie ma jednak 710 lat. Jest młodsza o jakieś 300 lat. Nie zbudowano jej w średniowieczu, jak do tej pory zakładano. Uchodziła za najstarszy zabytek w mieście.

Połowa listopada tego roku. W najlepsze trwają prace przy renowacji kaplicy (odbiór prac nastąpił 4 grudnia). Jest odnawiana za 350 tys. zł, dzięki rządowym pieniądzom z Polskiego Ładu i wsparciu miasta. Wokół kręcą się robotnicy z firmy Gorbacz. Remont jest świetną okazją do przeprowadzenia badań.

--- Czytaj dalej pod reklamą ---

Wraz z archeologiem Sławomirem Kałagate stoimy przed tabliczką informacyjną o zabytku. Tuż obok drugi archeolog – Bartłomiej Gruszka – pracuje w wykopie. – Kaplica na Winnicy. Jej historia sięga według tradycji 1314 r. (…) Przyjmuje się, że obecny budynek, wielokrotnie przebudowywany, stoi na XIV-wiecznych, kamiennych fundamentach – czyta Kałgate. I zaraz dodaje. – To hipoteza. A badania często je weryfikują. Z tego, co widać w wykopie, fundamenty nie są średniowieczne. To oznacza, że kaplica nie jest najstarszym zabytkiem w Zielonej Górze. – Korzystamy z okazji. Wcześniej, gdy skute były tynki, na zlecenie konserwatora zabytków oglądał je ekspert z Politechniki Wrocławskiej prof. Andrzej Legędziewicz. Wstępnie ocenił, że nie jest to budowla średniowieczna – dodaje Gruszka. – Odsłonięty fragment fundamentów też nie wygląda na średniowieczny. Poczekamy na ekspertyzę.

Wielka zaraza

W 1314 r. Europę dziesiątkowała zaraza. Nie było na nią sposobu. Kolejne miasta, prowincje i państwa się wyludniały. Podobnie było w Zielonej Górze. Ocaleli tylko nieliczni, którzy uciekli z miasta. Jedyną obroną było zaszycie się w jakimś zacisznym kącie, gdzie nie dotarli inni ludzie i zwierzęta. Każdy kontakt, zwłaszcza z obcymi, niósł olbrzymie zagrożenie. Zielona Góra miała dogodne warunki do ukrywania się. Wokół rozpościerały się dziesiątki winnic należących do różnych właścicieli. Mieli tam prymitywne schronienia, w których przechowywano głównie narzędzia. Można było w nich również przenocować. Rozrzucone po stokach stwarzały warunki do odizolowania się od innych ludzi. Kto się w nich zaszył – przeżył. Byli to jednak nieliczni.

Choroby niszczą miasto

35 lat później kolejna zaraza zdziesiątkowała ludność miasta. Przedwojenny burmistrz Alfred Finke w opracowaniu z 1924 r. wymienia kilkanaście epidemii. Najgroźniejszą, w 1349 r., przeżyło jedynie 200 zielonogórzan. Jedną trzecią mieszkańców zabrała zaraza w 1497 r. Równie okrutna była ostatnia wielka zaraza w 1631 r., która zabrała ze sobą 2/3 mieszkańców.

Przedwojenny dyrektor muzeum Martin Klose sporządził swój spis: czerwonka, ospa, tyfus, cholera…

* Zaraza nawiedziła nasze miasto w roku: 1314, 1349, 1412, 1451, 1460, 1464, 1468, 1489-90, 1497 (600 ofiar), 1630, 1631 (700-1000 ofiar).

* Niebezpieczeństwo zarazy odnotowano w latach: 1680-82, 1709, 1757.

* Czerwonka – ta choroba zdziesiątkowała ludność w roku 1618, 1679, 1778.

* Ospa atakowała Zieloną Górę w roku: 1621, 1634, 1738, 1787, 1802.

* Epidemia tyfusu: 1812-13

* Cholera – 1855 r.

Domek winiarza

Wróćmy do kaplicy Maryjnej. Powstała jako wotum dziękczynne tuż po zarazie. Nie wiemy jak wyglądała. Stawiano hipotezę, że pierwotnie była to budowla drewniana, na jej fundamentach później postawiono murowaną kaplicę, która po przebudowach przetrwała do teraz.

– Dzisiaj wiemy, że to nieprawda. Czekamy na pisemną ekspertyzę. Z ustaleń prof. Legędziewicza wynikają dwa wnioski – opowiada Gruszka. – Po pierwsze: mury są nowożytne i zostały postawione w okresie od końca XVI wieku do początków XVIII wieku. Po drugie: odkryty przez nas fragment fundamentów nie jest z jakiejś starszej budowli, zapewne powstał wraz z kaplicą. To oznacza, że zabytek jest młodszy o kilkaset lat niż dotąd zakładano.

Nie wiadomo, kiedy kaplica przestała sprawować funkcje sakralne. W XIX wieku pełniła już rolę domu winiarza i należała do wielkiego producenta koniaków Alberta Buchholza. Jednak we wszystkich wydawnictwach wciąż wymieniano ją jako kaplicę. Funkcje sakralne kaplicy przywrócono w 1947 r., kiedy przejęła ją parafia św. Jadwigi. Znowu potraktowano ją jako wotum dziękczynne, tym razem poświęcone ocalałym więźniom obozów koncentracyjnych.

Przez kilkadziesiąt lat była też symbolem walki komunistycznej władzy z Kościołem. Najpierw w 1950 r. zakazano procesji na winnicę. Później władze nie godziły się, by na wzgórzu wybudować kościół. Wierni gromadzili się na msze przy kaplicy, gdzie ustawiono namiot. Dopiero po powstaniu Solidarności parafia uzyskała zgodę na budowę świątyni.

Tomasz Czyżniewski