Podkom. Paweł Stefan z żarskiej komendy najpierw wyprowadził z zadymionego mieszkania jednego mężczyznę, a następnie wrócił po drugiego. Pomógł mu w tym jeden z mieszkańców, z którym policjant wyniósł mężczyznę.
W poniedziałek, 11 czerwca, na podwórzu posesji w Żarach podkom. Paweł Stefan z prewencji wykonywał oględziny pojazdu. W pewnej chwili jeden z mieszkańców krzyknął, że z okna wydobywa się dym. Policjant pobiegł we wskazane miejsce. Zobaczył, że z mieszkania na parterze, przez uchylone okno wydobywały się kłęby gęstego dymu.
Policjant wbiegł do budynku i zaczął pukać do drzwi, aby poinformować osoby przebywające w nim o niebezpieczeństwie. Niestety, nie było żadnej reakcji. Wybiegł na zewnątrz, krzyczał i stukał w szybę. – Z mieszkania dobiegały niewyraźne głosy, to utwierdziło go w przekonaniu, że wewnątrz są ludzie. Ponownie wbiegł do budynku. Skontaktował się z dyżurnym, którego poinformował o zdarzeniu – mówi podkom. Aneta Berestecka, rzeczniczka żarskiej policji.
Po pewnej chwili na uderzanie w drzwi zareagował jego mieszkaniec. Kontakt z nim był utrudniony, mężczyzna nie wiedział co się dzieje, nie odpowiadał na pytania o to, czy ktoś jest jeszcze w środku i nie chciał wyjść na zewnątrz. Podkom. Stefan siłą wyprowadził go w bezpieczne miejsce i wrócił do mieszkania. Kiedy wszedł do mieszkania, gęsty dym był wszędzie, nie było nic widać. Usta i nos zakrył ręcznikiem i rozpoczął przeszukiwanie pomieszczeń.
W jednym z nich zobaczył śpiącego na ziemi mężczyznę. Nie reagował na prośby wyjścia. Policjant wybiegł i poprosił o pomoc osobę, która znajdowała się na podwórzu. Wspólnie wynieśli na zewnątrz drugiego mężczyznę. Na tym działania funkcjonariusza się nie zakończyły. Kolejny raz wbiegł do budynku i zaalarmował pozostałych mieszkańców, aby opuścili budynek.
Ewakuowani lokatorzy czekali do momentu aż strażacy zakończyli działania. Po oddymieniu budynku wszyscy mogli bezpiecznie do niego powrócić. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze i nikt nie ucierpiał oraz nie potrzebował pomocy lekarskiej. – Dowódca strażaków potwierdził, że w wyniku zdarzenia istniało realne zagrożenie dla życia i zdrowia mieszkańców – mówi podkom. Berestecka.