Wszystko wydarzyło się w mieszkaniu przy ul. Żabiej 2 w Nowej Soli. Trzej bracia Artur, Daniel i Dariusz przyszli odebrać dług 100 zł. Ich ofiara została brutalnie skatowana. Mariusz B. umierał powoli w mękach. Głowę miał roztrzaskaną kopnięciami i uderzeniami wieżą hi-fi. Główni sprawcy nie przyznają się.
We wtorek, 4 czerwca przed zielonogórskim sądem okręgowym ruszył proces w sprawie brutalnego zabójstwa Mariusza B., do którego doszło w mieszkaniu w Nowej Soli. Do sądu w asyście policji przyjechali trzej bracia, 46-letni Artur G. 39-letni Daniel G. oraz 26-letni Dariusz G. Wszyscy byli już karani. Najmłodszy z braci kurtką zakrywał twarz przed obiektywem fotoreportera. Wszyscy zasiedli za pancerną szybą w sali rozpraw. Prokurator odczytała akt oskarżenia. Bracia spokojnie go wysłuchali.
Do zdarzenia doszło 26 kwietnia ub.r. w Nowej Soli. Oskarżeni bracia poszli do mieszkania Marcina B. Mężczyzna był winny Dariuszowi G. 100 zł. Ofiara został uderzona już w drzwiach. Potem był katowany. Artur miał zadawać mu potężne ciosy pięściami w głowę. Leżącego mężczyznę kopał po głowie. Na koniec, jak ustalono w śledztwie, chwycił wieżę hi-fi i uderzał nią po głowie leżącego Mariusza. Młody mężczyzna umierał w mękach. Bracia zabrali mu ok. 280 zł. To nie koniec. Zaatakowali też brata ofiary Marcina, który przyszedł do domu. Prokurator ustalił, że przyłożyli mu nóż gardła grożąc śmiercią. Bracia poili Marcina alkoholem siłą wlewając mu go do ust. Zabronili wzywania policji grożąc śmiercią. Zerwali mu z szyi srebrny łańcuszek. Marcin w sądzie się nie zjawił. Możliwe, że boki się oprawców.
Artur G. nie przyznał się do postawionych mu zarzutów. Odmówił składania wyjaśnień i odpowiedzi na zadawane pytania. Odmawiał ich również podczas postępowania przygotowawczego. To on miał być najbardziej brutalny.
Dariusz G. przyznał się jedynie do tego, że odebrał swój dług, ale dał mu go brat ofiary. Odmówił składania wyjaśnień. Sąd odczytał mu jego wcześniejsze zeznania. Sędzia Jędrzej Witkoś prowadzący rozprawę wskazał na wszystkie niejasności i dopytywał o nie oskarżonego. Ten wyraźnie gubił się umniejszając swojej roli we wszystkim.
Na koniec składania zeznań odmówił najmłodszy z braci. Przyznał się jednak do postawionego mu zarzutu. Jego rola w całym zdarzeniu była najmniejsza i to jego zeznania pogrążają obu braci. Do mieszkania ofiary za braćmi miała wysłać go matka. Miał ich pilnować. Dariusz utrzymuje, że w dniu zdarzenia nie było z nimi brata.
Obrońca wystąpił do sądu o skazanie Dariusza na rok i dwa miesiące więzienia bez przeprowadzania procesu. Prokurator zgodził się na takie rozwiązanie. Sąd wyłączył jego sprawę do odrębnego postępowania.