Nowosolski biznesmen Marek W. przez lata gwałcił swoje dwie pracownice, bił je i zastraszał. Sąd uznał go winnym i skazał na 8 lat więzienia. Ma też zapłacić 700 tys. zł odszkodowania jednej z kobiet. Biznesmen nie jest jednak za kratami. Nawet nie odsiedział jeszcze wyroku za znęcanie się nad pracownikami. Powód? Wstydliwa choroba, choć obłożnie chory nie jest.
Proces dotyczący gwałtów ciągnął się kilka lat. Miało do nich dochodzić w okresie od 2005 r. do 2011 r. Ofiary Marka W. były odurzane środkami psychotropowymi. To ułatwiało biznesmenowi gwałty. Kobiety były również bite przez Marka W. i zastraszane. O to wszystko biznesmen został oskarżony przez nowosolska prokuraturę.
– Wyrokiem sądu mężczyzna został skazany na 8 lat więzienia – mówi prokurator Łukasz Wojtasik, szef nowosolskiej prokuratury rejonowej. To kara bezwzględnego więzienia. Oprócz tego biznesmen ma zapłacić odszkodowanie jednej z ofiar w wysokości aż 700 tys. zł. Dostał również zakaz zbliżania się do poszkodowanych kobiet przez najbliższe 10 lat. Wyrok nie jest prawomocny. Prokuratura spodziewa się wniesienia apelacji przez obrońcę Marka W.
Marek W. nie jest jednak za kratami. Areszt przed kilkoma laty uchylił biznesmenowi sąd w Lesznie. Ten sam sąd odroczył mu również odsiadkę za znęcanie się nad swoimi pracownikami z innego procesu. Marek. W. przyznał się i został w nim skazany na rok i trzy miesiące więzienia. Sad uznał jednak, że musi leczyć wstydliwą chorobę, choć w rzeczywistości nie jest obłożnie chory.
Marek W. został widowiskowo zatrzymany na ulicy w Nowej Soli 24 sierpnia 2011 r. przez CBŚP. Biznesmen usłyszał zarzuty znęcania się nad pracownikami. Z ich zeznań jasno wynikało, że zrobił im obóz pracy przymusowej. Biznesmen rzucał w pracowników ich telefonami komórkowymi lub spuszczał je w toaletach. Za telefony kazał płacić pracownikom. Ludzie byli bici przy innych pracownikach. Biznesem za karę wbijał np. pracownikowi długopis w dłoń.
W pracy było zakazane używanie nazw miast Zielona Góra i Poznań. W zamian za to pracownicy mieli mówić „miasto obok” i „większe miasto”. Nie wolno było używać liczby 2 ani imienia Monika. Biznesmen wprowadził zakaz spoufalania się pracowników. Obowiązywał zakaz spotykania się pracowników po pracy. Ludzie w firmie Marka W. byli na skraju wyczerpania nerwowego. Jedna osoba zaczęła nadużywać alkoholu. Bezwzględny szef groził pobiciem i zgwałceniem najbliższych swoich pracowników.
To nie koniec szaleństw biznesmena. Pracownicy byli zmuszani do podpisywania weksli jako zabezpieczenie ewentualnych kar. Zdarzały się ucieczki z pracy osób pracujących dla biznesmena. Wtedy w ślad za nimi ruszali ludzie Marka W. Doprowadzali uciekinierów do firmy i zamykali w komórce. Pracownicy musieli być dostępni dla szefa przez całą dobę.
Marek W. nie komunikował się z nikim w firmie osobiście. Komunikacja odbywała się za pomocą karteczek lub informacji wrzucanych do jego skrzynki. Szef odpisywał w taki sam sposób, na karteczkach, przekazując ludziom listę zadań.
Na wolności biznesmen sobie nieźle używa. 1 lutego ub.r. późną nocą, patrol nowosolskiej drogówki dostrzegł mercedesa. Kierowca wyprzedził inny pojazd na podwójnej linii ciągłej, w dodatku tuż przed przejazdem kolejowym kiedy opuszczane były rogatki. Policjanci użyli sygnałów dźwiękowych i świetlnych. Kierowca mercedesa nie zareagował, zaczął uciekać. Został zatrzymany przez policjantów. Prowadził Marek W. Ponieważ kierowca mercedesa naruszył wiele przepisów i spowodował zagrożenie na drodze zostało mu zatrzymane prawo jazdy. Wniosek o ukaranie kierowcy został wtedy przesłany do sądu.