Bandyci uprowadzili Mariusza S., mieszkańca Żar (woj. lubuskie). W mieszkaniu torturowali żądając zwrotu pieniędzy, najprawdopodobniej za narkotyki. Jeden z sadystów zadawał mu ciosy nożem. W czwartek 21 marca przed sądem zeznawał nowosolanin Daniel Sz. To on ,,ustawił” spotkanie, po któryndoszło do porwania Mariusza.
Daniel Sz., rosły mężczyzna, od razu wyjaśnił, że akurat w czasie kiedy wszystko się rozgrywało, pił dużo alkoholu. Jak to nazwał, był w cugu i niewiele pamięta z tamtych wydarzeń. Zeznając przyznał, że umówił Mariusza na spotkanie z Adrianem H. – Mieli się dogadać, bo on był im dłużny jakąś kasę, ale ja nie wiem o co chodzi – mówił Daniel Sz. Mariusz S. poznał go wcześniej w areszcie śledczym. Jak mówił świadek, z tego co mu wiadomo, Mariusz miał wcześniej „przekręcić na kasę” Adriana H. Na umówionym spotkaniu mężczyźni mieli się dogadać. Do porozumienia nie doszło, za to było porwanie, uwięzienie i dotkliwe tortury. – Nic o tym nic nie wiedziałem. Nie dopuściłbym do tego, aby takie coś wydarzyło się w moim domu – zapewniał świadek.
Potem były pytania od prokuratora oraz mecenasa Piotra Majchrzaka, obrońcy Adriana H. Świadek jednak nie znał szczegółów. Szczegółowe pytania zadawał sąd. Świadek nie rozpoznał drugiego z oskarżonych siedzących na sali. Swoimi zeznaniami świadek obciążał jedynie Mariusza. – Słyszałem, że oszukał kilka osób w Żarach na kasę i kogoś też ,,przekręcił” na sterydach – mówił przed sądem i faktem jest, że Mariusz do „aniołków” również nie należy.
Po zdarzeniu świadek spotkał się z Mariuszem i ten przepraszał go. Za co? – Mówił, że nagadał głupot na mnie „cebesiom” – opowiadał świadek. Mało tego, jak zeznał świadek, Mariusz dwa tygodnie po zdarzeniu był już na siłowni, co świadczy, że nie był mocno ranny.
Problemy Mariusza wzięły się z nierozliczonej transakcji za narkotyki. Tak na początku ustalili śledczy. Teraz wszyscy zaprzeczają jakoby mieli ubijać interes na zakazanych używkach. Już na wolności Mariusz chciał ubić interes z Adrianem H. Z pierwszych zeznań wynika, że chodziło o kilogram metaamfetaminy. Mariusz spotkał się z Cezarym W., najprawdopodobniej powiązanym z jakąś grupą nowosolską. On dał Mariuszowi 55 tys. zł na zakup narkotyków.
Mariusz wziął pieniądze, narkotyków jednak nie kupił tylko ukrył się w hotelu w Zielonej Górze. Chciał przeczekać całą sprawę. Nie bał się nikogo, bo jak wyjaśniał w sądzie – kasę dali „leszcze”. Przed sądem wszystkie swojej zeznania dotyczące transakcji niespodziewanie zmienił. Dodał, że nie doszło do narkotykowej transakcji. Dodatkowo sam umniejszył rolę oskarżonych w całym zdarzeniu.
Poszkodowany nie chciał, żeby sprawą zajęła się policja. Kiedy trafił do szpitala, personel widząc jego obrażenia, musiał zawiadomić policję. Tak też się stało. Przed sądem nie ukrywał faktu, że wziął pieniądze i się z nich nie rozliczył. Żałował tego.
Pewne jest, że w całej sprawie poszło o pieniądze. Padają jednak różne kwoty, 55 tys. zł, 80 tys. zł i nawet 100 tys. zł. Z zeznań wynika jednak, że wyższe kwoty mogą zawierać odsetki, które naliczyli sobie bandyci.
Sprawa trwa. Sąd wkrótce przesłucha Cezarego W. To on miał dać Mariuszowi pieniądze, o które chodzi w sprawie. Cały czas poszukiwany jest jeszcze jeden z uczestników porwania i tortur. To najbardziej agresywny z bandytów, nazywany przez Mariusza „Wampirkiem”. Miał mu zadawać ciosy nożem. Jego dane nie są znane i nikt nie wie… kim jest mężczyzna. Wszystko wskazuje na to, że nie zostanie nigdy nawet ustalony.