Dziś przed zielonogórskim Sądem Okręgowym ruszała sprawa zabójstwa Waldemara M. Mężczyzna został zatłuczony deską w chlewiku w Kalsku pod Sulechowem.
Do zdarzenia doszło 3 stycznia b.r. w Kalsku pod Sulechowem. Drogą jechał lekarz z Sulechowa. Dostrzegł on leżącego pod murkiem mężczyznę. Zatrzymał się chcąc udzielić u pomocy. Okazało się, że mężczyzna nie żył.
Wezwano pogotowie ratunkowe oraz policję. Prokurator zadecydował o sekcji zwłok Waldemara M. Denat oprócz zasinionych oczu nie miał na ciele żadnych obrażeń. Przyczynę zgonu ustalił lekarz. – Mężczyzna zginął od ciosów zadanych deską w głowę – informuje prokurator Krzysztof Pieniek, zastępca prokuratora rejonowego w Świebodzinie.
Sulechowscy policjanci mając doskonałe rozeznanie w terenie natychmiast zatrzymali Waldemara K. Był pijany. Miał około trzech promili alkoholu. – Brat pił, dużo – powiedział nam brat zamordowanego mężczyzny. Chlewik w Kalsku to melina, gdzie przy świeczkach mieszkali zamordowany, oskarżony oraz jeszcze jeden mężczyzna, również bezdomny.
Ruszyło ustalanie przyczyn oraz okoliczności zbrodni. Ustalono, że ciosy deską zadawał Waldemar K. Wcześniej, w chlewiku w Kalsku razem z ofiarą i trzecim kompanem pili denaturat. Prawdopodobnie wtedy doszło do sprzeczki między mężczyznami. Poszło o pieniądze, które ofiara miała kilka dni wcześniej pożyczyć od oskarżonego.
Co było dalej? Z zeznań oskarżonego wynika, że Waldemar M. miał zaatakować go od tyłu. 30-latek broniąc się zadawał ciosy deską na oślep. – Przyznaje się do pobicia, ale nie do zabójstwa – mówi obrońca oskarżonego mecenas Renata Sapota-Jednorowicz.
Waldemar M. wyszedł z chlewika o własnych siłach. Padł pod murkiem, w miejscu gdzie znalazła go lekarz.
Wczoraj oskarżony Waldemar K. wszedł na salę skuty kajdankami. Nie pije od zatrzymania, kiedy to ostatni raz miał kaca po denaturacie. Sąd przedłużył mu areszt. Grozi mu kara nawet dożywotniego więzienia.
– Brakuje Waldka – mówi brat ofiary. Opowiada o smutnym życiu zamordowanego mężczyzny. Waldemar mieszkał u trzeciego brata, z którym remontował dom. Mimo wszystko został bezdomnym. Trafił do więzienia za niespłacanie kredytów. – Ktoś nabrał na niego pożyczek, a on to odsiedział, bo ich nie spłacał. Waldemar bardzo łatwowierny był – mówi brat zamordowanego mężczyzny, który sam ciężko zachorował. – Na sprawę wyszedłem ze szpitala, teraz wracam na oddział – powiedział i poszedł w kierunku dworca PKS.