Inspektorzy wyciągnęli zwierzęta z jednego z najbardziej porażających miejsc, do jakich kiedykolwiek trafili. Przez dekady dom był miejscem niekontrolowanego zbieractwa. Psy rozmnażały się w nieskończoność, w całkowitym chaosie. Brak jakiegokolwiek nadzoru, opieki, leczenia. Suki w ciąży. Szczenięta. Psy w każdym kącie. I smród, który wypala oczy, amoniak szczypie do łez.
Taki widok zastali policjanci oraz inspektorzy zwierząt w Koźli pod Zieloną Górą. Na posesji bły również zwłoki dwóch psów.
Horror psów w domu pod Zieloną Górą
Ten dramat rozgrywał się wśród gnijących mebli, połamanych sprzętów, walających się puszek, przeterminowanego jedzenia, zgniłych poduszek. Na łóżku gruba warstwa psich odchodów. Człowiek, który tu mieszka, tu śpi, tu je. W takich warunkach żyją także zwierzęta. Jedzą, oddychają, rodzą. Zbieractwo to poważne zaburzenie psychiczne. I choć człowiek nie miał złych intencji, to przez lata doprowadził do niewyobrażalnego cierpienia zwierząt. Śmierdzące szmaty, fekalia, kurz i odchody tworzą podłoże, na którym te stworzenia spędzają swoje życie. Wśród nich były również gołębie.
Psy żyły w odchodach
– Czy to normalne, że to my organizacja społeczna musimy ratować sytuację, którą powinny monitorować instytucje państwowe – piszą animalsi. Dopytują gdzie były służby, gdzie był OPS, gdzie była gmina. Zaznaczają, że to, „co dziś odbieramy, to nie tylko zwierzęta. To obraz państwowego milczenia, urzędniczej obojętności i wieloletniego przyzwolenia na dramat. Każda minuta to walka z warunkami, ze smrodem, z cierpieniem, ale też z bezczynnością całego systemu. My nie odwracamy wzroku. Ale nie damy rady bez Was – piszą animalsi.