Nowosolscy policjanci dotarli na miejsce pożaru pieca grzewczego, które udało im się ugasić. Mieszkańców o zagrożeniu zaalarmowała głośnym szczekaniem mała Dosia, piesek właścicieli. Dzięki psiakowi domownicy opuścili szybko dom. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
W nocy z niedzieli na poniedziałek, 6 lipca, dyżurny nowosolskiej policji otrzymał zgłoszenie, że w Nowej Soli doszło do pożaru w domku jednorodzinnym. Policjanci wydziału prewencji natychmiast pojechali we wskazane miejsce. Przed domem stały przerażone osoby, które wskazały miejsce pożaru. – Mundurow z gaśnicami weszli do budynku, aby sprawdzić czy nikogo już nie ma w środku – mówi mł. asp. Renata Dąbrowicz–Kozłowska, rzeczniczka policji w Nowej Soli.
W środku panowało duże zadymienie. Jeden z funkcjonariuszy widząc stojącego mężczyznę przy drzwiach do kotłowni, natychmiast kazał mu opuścić pomieszczenie. Płomienie wydobywały się z pieca grzewczego. Policjanci nie tracąc czasu natychmiast zaczęli gasić pożar, który szybko udało się skutecznie stłumić. Zaraz potem na miejsce dotarli strażacy, którzy kontynuowali czynności gaśnicze. Na szczęście w zdarzeniu nikt nie ucierpiał.
Bohaterem jest mały piesek o wdzięcznym imieniu Dosia. – To właśnie ona w nocy obudziła swoich domowników głośnym szczekanie, dając znać, że dzieje się coś złego – mówi mł. asp. Dąbrowicz-Kozłowska. Domownicy potwierdzili, że pierwszy raz ich piesek tak przeraźliwie szczekał. Dzięki czujności i przytomności czworonoga rodzina szybko opuściła dom. – Psy nie od dziś nazywane są najlepszymi przyjaciółmi człowieka. To zdarzenie jest tego wspaniałym przykładem – podkreśla mł. asp. Dąbrowicz-Kozłowska.