Górski: Półtorej godziny pijany mężczyzna blokował karetkę. W środę, 20 lutego, wieczorem nie było wolnego radiowozu, a izba wytrzeźwień od zespołu karetki nie chciała zabrać pijanego. Wtedy karetka zawiozła go na komendę.
Karetka pogotowia ratunkowego utknęła na ul. Ceglanej. Na pokładzie był pijany mężczyzna, który nadawał się tylko do izby wytrzeźwień. Patrol policji jednak nie przyjeżdżał. Nie było wolnej załogi z powodu natłoku interwencji wysypu kolizji.
– Halo mieszkańcy Zielonej Góry! Czy możecie być trochę bardziej grzeczni tego wieczora. Od ponad godziny stoimy na ul. Ceglanej z kandydatem do przyjęcia w poczet klientów izby wytrzeźwień. Na mieście nie ma żadnego wolnego radiowozu, który zabrałby go z naszego pokładu… Niestety, izba wytrzeźwień zasłania się przepisami i nie przyjmie go bezpośrednio od nas – napisał Robert Górski, lekarz pogotowia i radny miasta Zielona Góra.
W końcu minęło półtorej godziny odkąd załoga karetki pogotowia ratunkowego poprosiła o przyjazd radiowozu, który miał zabrać pijaną osobę do izby wytrzeźwień. – Dostałem informację od głównego dyspozytora z Gorzowa, że w Zielonej Górze zabrakło karetek i nie ma kto jeździć do chorych mieszkańców – informował Górski.
W końcu lekarz podjął decyzję, że wbrew zasadom karetka zawiezie pijanego delikwenta na komendę. Tam zostanie on przekazany policji i poczeka z nim na miejscu, aż zwolni się radiowóz i zawiezie go do Raculi. – Nie może być tak, że porządni mieszkańcy Zielonej Góry i okolic nie mogą liczyć na szybką pomoc, bo ostatni ambulans stoi drugą godzinę na ulicy z pijaną osobą i czeka na wybawienie – zaznaczył Górski. I dodał, że „koleżanki i koledzy z policji nie traktujcie tego posta jako atak. Nie mamy do Was pretensji. Wiemy, że macie dużo roboty”.
Policjanci z ulicy mówią nam, że są dni, kiedy nie wiedzą dokąd mają jechać. – Sypną się kolizje i interwencje domowe i mamy zator -mówią policjanci. Dodają, że nie ma dnia bez zgłoszenia nieprawidłowego parkowania. – To wszystko spada na nasze barki, nawet dziki czy lisy na ulicach, to też jest nasz problem. Musimy jechać – mówią i dodają, że na ulicach jest za mało patroli, szczególnie w radiowozach. Do tego dochodzą zdenerwowani mieszkańcy, którzy chcą natychmiastowej reakcji.
– Kilka radiowozów interwencyjnych ma zapewnić szybką reakcję w mieście z ponad 140 tys. mieszkańców – mówią policjanci. Podają przykłady interwencji np. w Jeleniowie czy Nowogrodzie Bobrzańskim. – Tam nie da się szybko dojechać, a bywa i tak, że musimy natychmiast wracać od centrum Zielonej Góry, bo tam coś się dzieje – mówią policjanci. Mundurowi zaznaczają, że czas ich dojazdu również jest liczony. Są też takie interwencje, na których patrol lub patrole utkną na kilka godzin.