Jechał bez świateł całą szerokością drogi. Podczas próby zatrzymania zaczął uciekać słubickim policjantom. Uszkodził samochód więc uciekał pieszo. Zaatakował policjantów maczetą i groził im śmiercią. Padły strzały, po których szalony napastnik został obezwładniony. Miał promil alkoholu i był naćpany. Został już tymczasowo aresztowany.
W piątek, 27 maja, przed godziną 20:00 wracający z interwencji patrol słubickiej policyjny zauważył jadącego całą szerokością jezdni seata. Auta nie miało włączonych świateł. – Policjanci podjęli próbę zatrzymania kierowcy do kontroli – mówi asp. Agnieszka Kaczmarek, rzeczniczka słubickiej policji. Kierowca seata zaczął jednak uciekać. Policjanci ruszyli w pościg. Uciekał leśnymi drogami chcąc zgubić pościg.
Po chwili uciekinier uszkodził samochód i nie był już w stanie dalej jechać. Kierowca wybiegł z auta i zaczął uciekać pieszo. Nagle zatrzymał się i wyciągnął maczetę. Zaczął wymachiwać maczeta w kierunku policjantów podchodząc coraz bliżej do nich. Groził im śmiercią.
Policjanci musieli strzelać
Policjanci sięgnęli po broń i oddali strzały ostrzegawcze. Po chwili 39-letni szaleniec został obezwładniony i zatrzymany. Nawet po skuciu kajdankami był agresywny. Cały czas się szarpaninę z policjantami.
Mężczyzna był pijany. Wydmuchał ponad promil alkoholu. W dodatku był naćpany narkotykami. Prokurator wystąpił do sądu z wnioskiem o areszt tymczasowy. Tak tez się stało. Mężczyźnie grozi teraz kara 10 lat więzienia.