Sulęcińska policjantka w czasie wolnym od służby zatrzymała pijanego, który kierował motorowerem. Mężczyzna jechał całą szerokością drogi, stwarzając zagrożenie nie tylko dla siebie, ale i innych uczestników ruchu. Mężczyzna wydmuchał 2,5 promila w alkoholu. Trafił do policyjnej celi.
W poniedziałek, 25 listopada, przed godziną 20.00, st. post. Julia Graczyk była po służbie. Wraz z partnerem jechali drogą Lubniewice–Glisno. W pewnym momencie zauważali osobę kierującą motorowerem, która nie korzystała z kasku. Co więcej, mężczyzna jechał zygzakiem i w każdej chwili mogło dojść do tragedii. – Biorąc pod uwagę zmierzch oraz śliską nawierzchnię, sytuacja była naprawdę niebezpieczna – mówi mł. asp. Klaudia Biernacka, rzeczniczka policji w Sulęcinie. Policjantka poprosiła narzeczonego o zatrzymanie pojazdu, a następnie wspólnie uniemożliwi dalszą jazdę motorowerzyście. Po kilku słowach, które z nim zamienili stało się jasne, że był kompletnie pijany. Nie mógł utrzymać równowagi i bełkotał. Policjantka poinformowała o ujęciu dyżurnego, który skierował na miejsce patrol.
33-latek wydmuchał 2,5 promila alkoholu. Został przewieziony do policyjnej celi, gdzie trzeźwiał przez wiele godzin. Następnie usłyszał zarzut prowadzenia po pijanemu. Grozi mu kara do 3 lat więzienia, wieloletni zakaz prowadzenia oraz wysoka grzywa. – Dzięki reakcji policjantki i jej partnera, z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, iż nie doszło to tragedii na drodze, której ceną mogło być ludzkie zdrowie lub życie – mówi mł. asp. Biernacka.