Wszystko wydarzyło się w poniedziałek, 5 marca, w Letnicy koło Świdnicy. Kompletnie pijany kierowca hondy wypadł z drogi w pole. Po chwili uciekł do las. Tam zatrzymali go strażacy ochotnicy z Koźli. Mężczyzna wydmuchał ponad trzy promile. W karetce zasypiał.
Kierujący hondą mieszkaniec Zielonej Góry jechał drogą ze Świdnicy. Na zakręcie w Letnicy wypadł z drogi i wjechał w pole. Rozbił przód samochodu. Przejechał polem około 100 metrów i zakopał się. Na miejsce została wezwana zielonogórska policja.
– Kierowca wysiadł z auta i zaczął chodzić po polu – opowiada nam świadek zdarzenia. Zataczał się i padał. Pierwszy na miejsce dojechał wóz strażaków ochotników z Koźli. W tym czasie kierowca uciekł do lasu. Strażacy pobiegli za nim. Po chwili zatrzymali uciekiniera.
Na miejsce dojechała zielonogórska policja, karetka pogotowia i wóz strażaków zawodowych z Zielonej Góry. Kierowca hondy trafił do karetki. Tam momentami zasypiał. Kiedy dmuchnął w alkomat okazało się, że ma ponad trzy promile alkoholu. Został zabrany do szpitala w asyście policji.
Kierującemu hondą grozi teraz kara do 2 lat więzienia. Prawo jazdy może stracić nawet na 15 lat. Zapłaci również grzywnę nie niższą niż 5 tys. zł.
Kierowca nie przyznaję się do tego, że prowadził samochód. Mówi, że nie ma ze zdarzeniem nic wspólnego.