Pijany żołnierz z Gubina czołgiem ruszył do Niemiec

    To wydarzyło się 24 lata temu. Czołg T-55 to wtedy widok, który w Gubinie nikogo nie dziwił, jednak pojedyncza jednostka jadąca w kierunku granicy z Niemcami była pewnego rodzaju nowością. Tak było, żołnierz ruszył czołgiem na Niemcy i pokonał granicę. 

    To się wydarzyło naprawdę. Czołg przejechał przez Gubin, pokonał granicę z NRD i ruszył przez Guben w kierunku Berlina. Wydarzenie rodem z filmów sensacyjnych. Wtedy w Gubinie, szarym mieście stacjonowało sporo wojska. I w takiej scenerii wielotonowy czołg pokonał granicę z NRD, bez problemów. Prawdopodobnie polscy żołnierze wcześniej pili wódkę. Jeden z nich, upity wsiadł do czołgu i pojechał. Przejechał przez cały Gubin. Alarm wszczęto dopiero kiedy był już po stronie niemieckiej. Za Guben maszyna wpadła jednak w zapory. Wtedy dopadnięto kompletnie pijanego żołnierza. Sprawa była poważna. Mogła skończyć się skandalem i problemami na linii Polska-NRD. Jego czyn wywołał olbrzymie zamieszanie. Żołnierz stanął przed sadem oskarżony o dezercję.

    --- Czytaj dalej pod reklamą ---

    Świadkowie tamtych wydarzeń różnie jednak relacjonują przejazd czołgu oraz powody jego wyjazdu z jednostki.

    Jak wspominają jedni świadkowie wydarzenia, czołg T-55 na ulicach Gubina pojawił się 4 września 1988 r. z niedzieli na poniedziałek. I tutaj już zdania są podzielone. Jedni zapewniają, że wyjechał ze strzelnicy znajdującej się około 3 km za jednostką, inni wspominają, że ruszył z placu jednostki nie nękany przez wartowników.

    Z niektórych relacji wynika, że żołnierz był trzeźwy. Inni mówią, że wsiadł za stery potężnej maszyny pijaniusieńki. Pewne jest, że ruszył ulicami Gubina w kierunku granicy z Niemiecką Republiką Demokratyczną. Wojskowy miał pełnić dyżur. Wtedy wsiadł do czołgu.

    Jadąc przez Gubin na ul. 22 Lipca złamał drzewo. Nie szło mu za dobrze, mimo że do jazdy czołgiem skrupulatnie się przygotowywał. Po drodze miał uszkodzić murek koło elektrowni. Stamtąd pojechał prosto na granicę. Przekroczył granicę w Guben i, jak wspominają świadkowie zdarzenia, przejechał przez niemieckie miasto.

    Tutaj znowu relacje zdarzenia są różne. Jedni zapewniają, że czołg wpadł do rowu. Wtedy z baków zaczęło wylewać się paliwo, co uniemożliwiło dalszą jazdę. Wojskowy wyskoczył z maszyny i uciekł na dworzec w Guben. Schował się w pociągu towarowym. Został jednak zatrzymany w miejscowości Eisenhuttenstadt i przekazany stronie polskiej. Zajęła się nim Wojskowa Prokuratura Garnizonowa.

    Kolejni świadkowie utrzymują, że żołnierz miał być elewem szkoły podoficerskiej. Powodem czołgowej szarży była chęć ucieczki do Berlina Zachodniego. Za Guben czołg miał się zawiesić na brzuchu. To uniemożliwiło mu dalszą jazdę. Pokrywa się w tym wypadku jednak fakt zatrzymania wojskowego na stacji w Eisenhuttenstadt.

    Jeszcze inna osoba wspomina, że czołg zatrzymał się z powodu braku paliwa. Kierowca nie potrafił przełączyć się na inny zbiornik i wtedy został złapany. W dodatku zatrzymał się dopiero w połowie drogi do Berlina, a nie za Guben.

    Bezspornym jest fakt, że takie wydarzenie rzeczywiście miało miejsce.

    Piotr Jędzura

    fot.sxc.hu