Piotr Sz. bił zielonogórskiego milionera. Chciał 3 mln zł. Został skazany

W czwartek, 28 czerwca, zielonogórski sąd okręgowy, po pięciu latach ogłosił wyrok w głośnej sprawie śmierci zielonogórskiego milionera Adama Baranowskiego. Jego oprawca, Piotr Sz. w więzieniu ma spędzić 7 lat. Bił swojego szefa, przykutego do wózka inwalidzkiego, chcąc zmusić go do podpisania 3 mln zł darowizny. Milioner zmarł.

Adam Baranowski był zielonogórskim milionerem. To twórca paliwowego imperium i ogromnej firmy ochroniarskiej Apexim AB. Piotr Sz. przy A. Baranowskim pracował od lat. Był jego ochroniarzem i jednocześnie pielęgniarzem. Zajmował się przykutym do wózka inwalidzkiego szefem. Znał wszystkie słabe i silne strony szefa. Zarabiał kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie. W połowie 2013 r. Baranowski miał stracić zaufanie do Piotra Sz. Wisiało nad nim widmo utraty dochodowej pracy.

--- Czytaj dalej pod reklamą ---

W sprawie pojawia się ajent jednej ze stacji benzynowych należących A. Baranowskiego. Żądał do milionera zwrotu pieniędzy. Kwota nie została jednak ustalona, ale mówi się o 100 tys. zł. Piotr Sz. miał zająć się negocjacjami z szefem w sprawie zwrotu pieniędzy. To prawdopodobnie wtedy wpadł na pomysł wymuszenia 3 mln zł.

W dniu 4 czerwca 2013 r. Piotr Sz. został sam ze swoim szefem w domu przy ul. Leszczynowej. Sąd zaznaczył, że to, co działo się w domu milionera, opiera się głównie na zeznaniach Piotra Sz. Wiadomo, że Piotr Sz. bił niepełnosprawnego milionera pięściami po głowie. A. Baranowski został również zrzucony na ziemię. Piotr Sz. miał mu też przykładać poduszkę do twarzy. On sam twierdzi jednak, że tylko starł krew z twarzy pobitego szefa.

Piotr Sz. w dniu tragedii zadzwonił do dyrektora firmy. Powiedział, że A. Branowski zlecił przelew 3 ml zł i wskazał konto, ale nie swoje. Przyłożył do ust pobitego szaf telefon, który powiedział „tak”. Dyrektor firmy stwierdził, że nie wykona przelewu, bo nocą bank i tak go nie zrealizuje. Piotr Sz. musiał  wtedy wpaść w panikę. Wysłał do dyrektora firmy sms z numerem konta i żądaniem przelewu, już wtedy 2 mln zł. Kiedy i to się nie udało dalej bił szefa chcąc zmusić go do podpisania wielomilionowej darowizny. A. Baranowski dokumentu nie podpisał.

Jak ustalił sąd, Piotr Sz. zorientował się, że A. Baranowski nie żyje. Wyszedł  z domu milionera gasząc światła. Potem próbował jeszcze upozorować napad na milionera. Został zatrzymany około godz. 1.00 w nocy.

Zielonogórski sąd okręgowy uznał Piotra Sz. winnym wymuszenia rozbójniczego. Nie ma jednak mowy o zamiarze zabójstwa. Sąd uznał, że gdyby Piotr Sz. chciał zabić szefa, to zrobiłby to w inny sposób. Materiał dowody pozwolił jedynie na uznanie, że Piotr Sz. biciem spowodował u A. Baranowskiego lekkie obrażenia ciała. Nie można mówić również o nieumyślnym spowodowaniu śmierci.

Mimo tego Piotr Sz. został skazany na 7 lat więzienia. Dlaczego? Był ochroniarzem i jednocześnie pielęgniarzem swojego szef. – Na Piotrze Sz. ciążył obowiązek opieki nad swoim szefem. Do tego zdarzenia nie powinno dojść – mówiła sędzia Diana Książek-Pęciak z zielonogórskiego sądu okręgowego. Kara musi być surowa, żeby działała prewencyjnie. Piotr Sz. ma też zapłacić 30 tys. zł grzywny. Został natomiast zwolniony z kosztów procesu, które przekroczyły 100 tys. zł. Wyrok ma zostać podany do publicznej wiadomości. Wyrok nie jest prawomocny.

Podczas procesu ważne było ustalenie przyczyny śmierci milionera. Sąd zapoznał się z trzema opiniami biegłych. Wykluczono uduszenie, zawał oraz uszkodzenie lub wstrząśnięcie serca po uderzeniu. Najbardziej wiarygodna wydała się opinia mówiąca o migotaniu serca w wyniku stresu.

Skazany słysząc uzasadnienie kary przez sąd uśmiechał się. – Wyrok nas nie satysfakcjonuje. Będziemy pisać apelację. Sąd co prawda wyeliminował nieumyślne spowodowanie śmierci, ale nie zgadzamy się z kwalifikacją wymuszenia rozbójniczego – mówi mecenas Witold Majchrzak, obrońca Piotra Sz.

Apelację zapowiadają również oskarżyciele posiłkowi.  – Z szacunkiem podchodzę do wyroku, chociaż jest rozbieżny z naszymi oczekiwaniami. Zapoznamy się dokładnie z pisemnym uzasadnieniem i zadecydujemy czy i w jaki sposób złożymy apelację – mówi mecenas Mikołaj Pietrzak, pełnomocnik rodziny ofiary. Oskarżyciele posiłkowi żądali najwyższego wymiaru kary i kwalifikacji czynu jako zabójstwo.