To była potężna akcja policji, do której zaangażowano aż 200 mundurowych. Ogłoszono alarm dla całej sulęcińskiej jednostki. Wprowadzono blokady na trasach. Poszukiwania trwały niemal dwa dni. W bazach danych sprawdzono kilka tysięcy numerów rejestracyjnych samochodów. Najbardziej jednak policjantów zaskoczył koniec akcji.
W ostatnim dniu świąt dyżurny sulęcińskiej policji dostał zgłoszenie porwania kobiety na parkingu szpitala w Torzymiu. Z forda focusa wybiegła kobieta. Wołała pomocy. Mężczyzna, który siedział za kierownica, wybiegł za kobietą i szarpiąc zaciągnął do auta. Samochód odjechał szybko w kierunku Świebodzina. Świadkowie ruszyli za fordem. Informowali dyżurnego którędy jedzie ford. Kierowca jechał jednak tak szybko, że stracili go z oczu. – Ze zgłoszenia jasno wynikało, że możemy mieć do czynienia z porwaniem i zagrożeniem życia. Liczyła się każda minuta – mówi nadkom. Marcin Maludy, rzecznik lubuskiej policji.
Komendant sulęcińskiej policji ogłosił alarm dla całej jednostki. Na nogi postawiono ponad 200 policjantów różnych wydziałów. Szef lubuskiej policji na miejsce akcji wysłał specjalny zespół policjantów kryminalnych. Na drogach wprowadzono posterunki blokadowe. Policjanci znali markę auta i część numerów rejestracyjnych. Na miejscu porwania przeprowadzono oględziny, sprawdzono okoliczny teren. Mundurowi przeglądnęli zapisy z monitoring i przesłuchali świadków zdarzenia. – To trwało całą noc, w dzień poszukiwania auta i kobiety były kontynuowane – mówi nadkom. Maludy. Sprawdzono kilka tysięcy tablic w policyjnych bazach danych. Z ponad 400 wytypowanych samochodów namierzono auto porywacza.
Dzięki temu policjanci dotarli do… małżeństwa. Kobieta i mężczyzna nieco zaskoczeni wizytą policjantów, powiedzieli że brali udział w zdarzeniu. Co się stało? To najbardziej zaskoczyło mundurowych. – Podczas jazdy między małżonkami doszło do kłótni – opowiada nadkom. Maludy. Zdenerwowana kobieta chciała wysiąść z forda w czasie jazdy. Mąż zatrzymał się na szpitalnym parkingu. Tam chciał uspokoić żonę. Powiedział, że jego żona była pijana. Zamierzała wbiec na ulicę, dlatego też musiał ją złapać, żeby nic się nie stało. Stąd szarpanina na parkingu i wciągnięcie kobiety do auta. Żona potwierdziła wersję męża.
Policja nie mogła postąpić inaczej. – Godna podkreślenia jest postawa świadków wydarzeń, którym nie był obojętny los kobiety – zaznacza nadkom. Maludy. W dniu 6 listopada, na ul. Podchorążych w Słubicach ludzie widzieli jak do forda focusa została wciągnięta kobieta. Samochód bardzo szybko odjechał. Świadkowie zaalarmowali słubicką policję. Okazało się, że to było prawdziwe porwanie. Dzięki reakcji świadków natychmiast ruszyła policyjna akcja. Kobietę odnaleziono i uwolniona w Niemczech. Porwał ją były partner.