W czwartek przed zielonogórskim Sądem Okręgowym zeznawali świadkowie w sprawie uwięzieniaMirosława Cz. w Wichowie. Najdłużej opowiadał wujek właściciela posesji.
Wujek zapewnił sąd, że nie wie nic na temat papierosów lub tytoniu, które mogły znajdować się w szopie na posesji w Wichowie. Mówił, że wszystko zaczęło się od samochodów, które podjeżdżały pod posesję. Posesja w Wichowie należy do najmłodszego z siedzących w ławie oskarżonych. Świadek zeznawał, że kierowcy zachowywali się nienaturalnie. Podjeżdżali jakby obserwowali dom. To spowodowało, że oskarżony prosił wujka o pomoc w pilnowaniu posesji. Świadek zeznał, że chłopak mógł bać się o kołdry i krasnale, którymi handlował. – To było wszystko co miał – powiedział świadek.
Sąd dociekał skąd mogło brać się zainteresowanie posesją przez rzekome osoby w samochodach, które pojawiały się w Wichowie. – Bratanek mógł uchodzić za bogatego, bo pracował w mojej wypożyczalni samochodów – tłumaczył świadek. Dlatego chłopak był widziany w lexusach, BMW czy audi. Sąd pytał również o kontakty z jednym z poszukiwanych mężczyzn. Świadek powiedział, że nie wie gdzie on jest. Na koniec zeznań padały zaskakujące słowa. – Zadzwoniła do mnie nieznana mi osoba i poprosiła o spotkanie. Mężczyzna powiedział, że to dotyczy mnie – mówił świadek. Spotkanie odbyło się w Żaganiu. Mężczyzna dał świadkowie kartkę z numerem komórki. – Miałem zadzwonić kiedy będę miał 40 tys. euro, bo jak nie to padną zeznania, które dotyczyć mają mojej osoby – mówił przed sądem zeznający. Na drugi dzień numer był jednak niedostępny. Mężczyzna chciał skorzystać z pomocy prywatnego detektywa z Warszawy, ale ten nie mógł przyjechać. Na tym skończył zeznania.
W ławie oskarżonych zasiadło ośmiu oskarżonych. To mężczyźni, którzy w Wichowie koło Żagania uwięzili Mirosława Cz. Prokurator Haładuda oskarżył ich o uwięzienie i szczególne udręczenie Mirosława Cz. Mężczyźni siedzący w ławie oskarżonych nie wyglądali na zmartwionych. Uśmiechali się, niektórzy dawali znaki osobom siedzącym na miejscach dla widzów. Dobrze ubrani sprawiali wrażenie jakby nie martwili się karą jaka im grozi. Tym bardziej, że zeznający już Mirosław Cz. obciążył wszystkich. Początkowo obciążał głównie Karola. Kopał go i chciał nawet podpalić. I jak zeznał poszkodowany – prawie do tego doszło. Kanister z benzyną stał obok.
Uwięziony w Wichowie
Przypomnijmy. Proces dotyczy wydarzeń z nocy z 1 na 2 kwietnia ub.r. Doszło do nich w Wichowie koło Żagania. Mirosław Cz. w feralny dzień faktycznie zjawił się pod posesją w Wichowie. Jak wynika z ustaleń w śledztwie chciał dostać się do szopy, w której miał być przetrzymywany lewy tytoń. Wtedy dostał się w ręce oprawców. Oskarżeni czekali na Mirosława Cz. zaczajeni w krzakach. Kiedy dopadli mężczyznę bili go kijami. Adrenalina zrobiła swoje. Nie byli w stanie powalić Mirosława Cz. Kiedy w końcu ofiara upadła bandyci przestali go uderzać w głowę. Zakazał tego jeden z nich. Oprawcy uderzali w nogi i plecy. Pobity mężczyzna z drogi koło posesji został zaciągnięty do szopy. Tam zaczęła się jego katorga. Mężczyzna został związany drutem i kablami. Oprawcy uwięzili go nie powiadamiając policji. Zaczęli znęcać się nad ofiarą. Przypalali Mirosławowi uszy i powieki. Jeden z oprawców strzelił do niego z wiatrówki celując w okolice jąder, rzucali w mężczyznę hantlami.
Zeznawał również Karol M. z Zielonej Góry. To osoba doskonale znana policji. Odbył już karę więzienia za zabójstwo. To dobrze zbudowany mężczyzna. Chętnie i ze szczegółami opowiadał jak doszło do uwięzienia Mirosława. Poszedł na współpracę z prokuraturą, bo nie chce wracać do więzienia. Twierdzi, że został zwerbowany do pomocy w ochronie posesji w Wichowie należącej do jednego z oskarżonych. Nie wiedział wtedy, że kogoś uwięzią. Karol mówił, że kiedy dowiedział się o robocie, miał ubrać się na sportowo. Robotą było złapanie złodziei, którzy chcieli okraść posesję w Wichowie.
Mirosława więziono w pomieszczeniu w stodole. Bandyci popełnili jednak poważny dla nich błąd. Przeszukując ofiarę nie znaleźli telefonu komórkowego. Na szczęście dla niego wpadł on Mirosławowi Cz. przez dziurę w kieszeni za podszewkę kurtki. Dzięki temu ofiara zdołała zaalarmować policję. Opisał miejsce, w którym jest więziony. Kiedy oprawcy zorientowali się, że zadzwonił po pomoc było już za późno. Policja przygotowała sprawną akcję. Antyterroryści odbili ofiarę zatrzymując na posesji dwie osoby. Reszta wpadła podczas śledztwa.
O co poszło w Wichowie?
Wiedzą tylko uczestnicy zajścia. Wygląda na to, że ktoś mógł również „wystawić” Mirosława Cz. Coś przecież poszło nie tak. Mężczyzna nie wiedział o zasadzce. Został złapany przez ludzi, którzy jak mówią, chronili posesję w Wichowie. Osoby, które zjawiły się z Mirosławem Cz. w Wichowie uciekły. Sprawę związaną z ewentualnym włamaniem po tytoń bada prokuratura.
W sprawę zamieszana jest jeszcze jedna osoba. Pierwsza to mężczyzna o ksywie „Uciekinier”, niezwykle brutalny w całym zajściu. To on przypalał zapalniczką Mirosława. Cały czas jest poszukiwany. Nowosolska prokuratura wie jednak kim jest mężczyzna. To Piotr B. mieszkaniec Zielonej Góry. Prokurator ma informację o tym, że ukrywa się na terenie Polski. Poszukiwany jest również Zbigniew S. Ukrywa on się na terenie Niemiec. Został za nim wydany list gończy. Poszukiwaniami mężczyzn zajmuje się specjalna grupa Centralnego Biura Śledczego, która specjalizuje się zatrzymywaniem groźnych przestępców.
Oskarżonym za uwięzienia i znęcanie się nad Mirosławem Cz. grozi kara do nawet 15 lat więzienia.