Zielonogórska policja prowadzi postępowanie dotyczące oszustwa, dokonanego przez byłą kasjerkę kasy SKOK w Czerwieńsku Monikę B. Oszukani to starsze osoby, które miały konta w SKOK-u. Z ich rachunków zniknęło ponad 430 tys. zł. Monika B. obiecała zwrócić pieniądze, ale do dziś tego nie zrobiła.
Sprawa zniknięcia pieniędzy z kont, byłego już, SKOKU w Czerwieńsku ciągnie się ponad pół roku. Zielonogórscy policjanci cały czas pracują. – Prowadzimy postępowanie dotyczące oszustwa. Są przesłuchiwani świadkowie oraz osoby poszkodowane – mówi podinsp. Małgorzata Barska, rzeczniczka zielonogórskiej policji.
We wtorek, 19 lutego, skontaktowaliśmy się z mecenasem Robertem Kornalewiczem z Zielonej Góry. Reprezentuje osoby poszkodowane przez Monikę B. – Ta pani kilka miesięcy temu przyszła do mojej kancelarii i powiedziała, że odda wszystkie pieniądze. W ustalonym terminie nikomu nie oddała jednak ani złotówki i nie ma teraz z nią żadnego kontaktu – mówi mecenas Kornalewicz. W sprawie chodzi o kwotę ponad 430 tys. zł.
Zaczęło się od pani Marii. W dniu 29 lipca ub.r. starsza kobieta chciała wypłacić swoje oszczędności z lokaty w kasie SKOK. W międzyczasie SKOK Lubuski w Czerwieńsku przejął Bank Spółdzielczy we Wschowie i otworzył oddział w Zielonej Górze. W banku dowiedziała się, że nie ma już żadnych oszczędności. Swoje 35 tys. zł miała wcześniej wypłacić. Starsza pani poprosiła bank o dokumenty likwidacji lokat. Wtedy okazało się, że na dokumentach są podpisy, ale nie pani Marii.
Sprawą oszustwa zajął się mecenas Kornalewicz. Wtedy do mecenasa zgłosił się pan Zbyszek. Z jego konta w SKOK-u zniknęło niemal 300 tys. zł. Mężczyzna, od 2009 r. klient SKOK w Czerwieńsku, na lokatach składał na dom. O tym, że nie ma pieniędzy na lokatach dowiedział się w czerwcu ub.r.
O oszustwie zorientowała się też pani Barbara z Czerwieńska. Z jej konta zniknęło przynajmniej 75 tys. zł. 64-latka z Czerwieńska od wielu lat pracowała ciężko przy pieczarkach. Też miała sama wypłacać pieniądze, ale kwitów na wypłaty nie ma.
Z konta 76-letniego pana Alka ,,wyparowało” 20 tys. zł. Mężczyzna zorientował się o oszustwie kiedy poszedł wypłacić oszczędności. Wtedy dowiedział się, że ma puste konto. On też miał sam dokonać wypłat, tylko że nie ma kwitów z jego podpisami.
Konta wszystkich osób prowadziła jedna osoba, Monika B. Była kasjerką w SKOK w Czerwieńsku. Miała perfekcyjny sposób na klientów. Jak mówili, zawsze była uśmiechnięta, miła i uczynna. Sprawy lokat klientów Monika B. załatwiała samodzielnie, informując ich najczęściej przez telefon o tym, co dzieje się z ich pieniędzmi. Mówiła, że nie muszą niczego podpisywać. Starała się zaprzyjaźniać z oszukanymi klientami, żeby zdobyć ich zaufanie. Tak też się działo. Była przekonana, że starsze osoby nigdy nie zorientują się w jej machlojkach na koncie.
Monika B. pojawiła się u 76-letniego pana Alka kiedy tylko ujawniliśmy bankową aferę. – Jak zawsze była elegancko ubrana, wyściskała mnie. Powiedziała, że cały czas pracuje w banku i mam się nie martwić o swoje pieniędzmi, bo są wpłacone na super lokacie, dalej kłamała – opowiadał nam oszukany mężczyzna. O super lokacie mówiła też panu Zbyszkowi. Pani Barbarze powiedziała, że pracuje w banku wiedząc, że już tak nie jest. – Monika perfidnie kłamała, cały czas – mówi pani Barbara, której Monika B. obiecała oddać pieniądze. Słowa nie dotrzymała.
Monika B. po ukazaniu się pierwszego artykułu sama do nas oddzwoniła. Mówiła, że artykuł czytała jej rodzina. Żaliła się, że to źle wpływa na członków jej rodziny. Zapewniała, że nie jest oszustką. Zapytana, gdzie są pieniądze starszych osób, powiedziała „to sprawa między mną a sądem”. Nie odpowiedziała na pytanie dlaczego ukradła pieniądze z kont ludzi. Od tego czasu nie mamy już kontaktu z Moniką B.