Zielonogórska policja wyjaśnia okoliczności potrącenia psa na os. Zacisze oraz pobicia kierowcy busa, który przejechał zwierzaka. Sprawa może być jednak prowadzona pod kątem naruszenia nietykalności cielesnej.
Do zdarzenia doszło we wtorek, 11 września, na os. Zacisze. Na ul. Kokosowej kierowca busa z przesyłkami rozjechał psa, który biegał bez smyczy. Zabił zwierzaka.
To wszystko widziała właścicielka psa, która zawołała męża. Mężczyzna podszedł do kierowcy busa i dotkliwie go pobił. Jak mówią nam świadkowie wydarzeń to nie był koniec. Zabrał pobitemu kierowcy dokumenty samochodu.
Na miejsce po chwili przyjechały dwa radiowozy policji. Dojechało również kilka samochodów poczty. Dużymi busami kierowcy zastawili osiedle. To koledzy pobitego kierowcy. Pojawili się mieszkańcy zdenerwowani szybką jazdą kierującego.
Po chwili policjanci, chcąc opanować sytuację, kazali rozjechać się kierowcom poczty. Pobity kierowca i mężczyzna, który go pobił, zostali zabrani na komendę.
– Nikomu nie zostały postawione zarzuty, trwa wyjaśnianie szczegółów zdarzenia – mówi podinsp. Małgorzata Stanisławska, rzeczniczka zielonogórskiej policji. Mundurowi przesłuchali już bezpośredniego świadka wydarzeń. Wszystko wskazuje jednak na to, że sprawa będzie prowadzona pod kątem naruszenia nietykalności cielesnej.
– Jeżeli pies wbiegł na jezdnię to znaczy, że nie było nad zwierzęciem wystarczającego nadzoru ze strony właściciela – mówi mecenas Robert Kornalewicz. Oznacza to, że koszty ewentualnych uszkodzeń w busie, spowodowanych potrąceniem psa spadną na właściciela zwierzęcia.– To kierowca samochodu jest osobą poszkodowaną w zdarzeniu – mówi mecenas Kornalewicz. To nie koniec.
Kierowca busa w dodatku został pobity przez właściciela psa. – Jeżeli dochodzi do wymierzenia sprawiedliwości przez osoby trzecie, to mamy do czynienia z samosądem, a coś takiego nie ma prawa mieć miejsca. Pamiętajmy, że już samo naruszenie nietykalności cielesnej jest przestępstwem, które może być ścigane z urzędu, czyli przez prokuratora lub z oskarżenia prywatnego – wyjaśnia mecenas Kornalewicz.