Radny Marek K. z klubu Praworządny Sulechów, doktor i wykładowca Uniwersytetu Zielonogórskiego miał ponad pół promila alkoholu we krwi, kiedy uciekał zielonogórskiej policji. Radiowóz gonił go aż do jego domu w Kruszynie pod Sulechowem. Radny nie dmuchnął wtedy w alkomat. Konieczna będzie jednak kolejna analiza, bo wyniki badań krwi nie są jednoznaczne.
Wszystko wydarzyło się poniedziałek, 16 kwietnia. Patrol zielonogórskiej drogówki w Sulechowie chciał zatrzymać do kontroli osobowe suzuki. Policjanci włączyli sygnały świetlne i dźwiękowe. Kierowca nie zareagował. Jak mówiła nam podinsp. Małgorzata Stanisławska, rzeczniczka zielonogórskiej policji, kierowca suzuki nie tylko nie zatrzymał się, ale przyspieszył i zaczął uciekać. Policjanci ruszyli w pościg. Na koniec gwałtownie skręcił na jedną z posesji w Kruszynie pod Sulechowem. Kierowca wbiegł na posesję i zamknął bramkę. Tam został zatrzymany i skuty kajdankami.
Za kierownicą suzuki siedział radny z klubu Praworządny Sulechów Marek K., doktor, wykładowca Uniwersytetu Zielonogórskiego. Odmówił wtedy badania alkomatem. Policjanci czuli od kierującego woń alkoholu. Zawieźli kierowcę do szpitala. Została mu pobrana krew do badań pod kątem alkoholu.
Dziś wiemy, że radny Marek K. miał alkohol we krwi. – To było ponad pół promila alkoholu, co potwierdziło retrospektywne badanie krwi kierowcy – mówi prokurator Zbigniew Fąfera, rzecznik zielonogórskiej prokuratury okręgowej. To wskazuje na przestępstwo.
Konieczna będzie jednak kolejna analiza. Biegły nie był w stanie dokładnie podać poziomu alkoholu we krwi radnego. Dlatego w uzasadnieniu biegłego mowa jest również o tym, że radny mógł mieć 0,47 promila alkoholu we krwi. A to jest już wykroczenie zagrożone znacznie niższą karą niż przestępstwo.
Marek K. tłumaczył nam, że w dniu zdarzenia czuł się źle i miał problemy gastryczne. Wyjaśniał, że z pracy pojechał do domu. Mówi też, że nie uciekał policji, tylko nie zauważył goniącego go radiowozu. – Padał deszcz. Nie widziałem za sobą radiowozu. Błyski zobaczyłem dopiero jak byłem na swojej posesji – mówił nam wtedy Marek K. Radny tłumaczył, że na chwilę poszedł do swojego domu i wyszedł po kilkunastu minutach. Potem został skuty kajdankami przez policjantów. Radny mówił, że odmówił badania alkomatem, ponieważ był na swojej posesji. Zapewniał wtedy, że był trzeźwy i nie uciekał policji.
Radny może mieć poważne problemy. Zgodnie z nowymi przepisami ucieczka przed policją traktowana jest jako przestępstwo zagrożone karą do nawet 5 lat więzienia. Teraz dochodzi mu jeszcze zakaz prowadzenia za wykroczenia lub przestępstwo, czyli nawet 2 lata więzienia, zakaz prowadzenia nawet na 15 lat i grzywa nie niższa niż 5 tys. zł.