Lekarz rodzinny i radny miejski z PO z Zielonej Góry Robert S. prowadził po pijanemu. Na widok policjantów zaczął uciekać. Był na tyle agresywny, że policjanci musieli go skuć kajdankami. Grozi mu teraz kara do dwóch lat więzienia, nawet 15 lat zakazu prowadzenia samochodów, wysoka grzywna oraz wydalenie z szeregów partii PO.
O sprawie portal poscigi.pl pisał pierwszy. Wszystko wydarzyło się we wtorek, 5 grudnia, wieczorem na Trasie Północnej. Stał tam patrol zielonogórskiej drogówki. Policjanci kierowali samochody na objazdy w związku z wypadkiem na S3. Trasą Północną nadjechał hyundai. Jego kierowca na widok policjantów zatrzymał się. Po chwili zaczął cofać, aż wjechał w zatoczkę. Tam kierujący wysiadł z samochodu i zaczął uciekać. Zachowanie kierowcy zwróciło uwagę policjantów.
Policjanci ruszyli w pościg. Po chwili kierowca hyundaia został zatrzymany przez funkcjonariuszy drogówki. Okazało się, że mężczyzna jest pijany. Kierujący hyundaiem był jednak tak agresywny, że musiał zostać obezwładniony. – Badanie alkomatem kierowcy hyundaia wykazało 0,7 promila alkoholu – mówi podinsp. Małgorzata Stanisławska, rzeczniczka zielonogórskiej policji. Jak udało się nam ustalić kierującym jest lekarz.
Okazało się, że pijany lekarz to radny miejski PO Robert S. i znany lekarz rodzinny z Zielonej Góry. Teraz ma poważne kłopoty. Radnemu za prowadzenie po pijanemu grozi kara do dwóch lat więzienia. Może stracić prawo jazdy nawet na 15 lat i zapłaci grzywnę nie niższą niż 5 tys. zł. Radny nie ma prawa jazdy od wtorku. Zatrzymali mu je policjanci. Możliwe, że radny usłyszy również zarzuty znieważenia policjantów.
– Każdy, kto łamie zasady prawa musi ponieść konsekwencje. Nie ma w partii miejsca dla osób łamiących prawo – mówi Waldemar Sługocki, senator PO, szef partii w regionie lubuskim. Senator Sługocki podkreśla, że w statucie partii przewidziane jest wydalanie osób, które łamią przepisy prawne lub społeczne. – W najbliższą niedzielę odbędzie się rada regionu. Postawię wniosek o wydalenie radnego z szeregów partii PO. To miejsce dla osób szanujących przepisy prawne oraz społeczne normy i zasady – mówi ostro senator Sługocki.
O zatrzymaniu pijanego radnego poinformowaliśmy Adama Urbaniaka, przewodniczącego rady miejskiej w Zielonej Górze. – Jeżeli tak się stało, to nie może to być pochwalane, tylko krytykowane – mówi A. Urbaniak.
W 2007 r. Robert S., wtedy z PiS-u, radny sejmiku lubuskiego i rzecznik Porozumienia Zielonogórskiego nocą z piątku na sobotę spał na ławce na rynku w Zielonej Górze. Podeszli do niego policjanci, który chcieli zapytać co się stało. Mieli nawet zabrać go do domu. Wyszło inaczej. Radny zaczął szaleć do tego stopnia, że policjanci musieli go obezwładnić. To nie koniec. Nie dość, że ich obrażał to jeszcze groził zwolnieniem z pracy powołując się na znajomość ze Zbigniewem Ziobrą.
Usłyszał zarzuty znieważenia i grożenia policjantom. Policja złożyła wtedy wniosek o skazanie go w trybie 24-godzinnym. Prokuratura jednak zdecydowała, że potrzebne są badania psychiatryczne. Robert S. tłumaczył wtedy posłowi Jerzemu Maternie (PiS), że wyszedł około godz. 24.00 z lokalu, zadzwonił po żonę, usiadł na ławce i już nic nie pamięta. Obudził się skrępowany i poobijany w izbie wytrzeźwień.