Dwaj chłopcy w wieku 3 lat i 5 lat zostali zostawieni przez rodziców w zamkniętym samochodzie zaparkowanym w pełnym słońcu na parkingu przed dworcem centralnym w Warszawie. Gdyby nie reakcja przypadkowego świadka mogłoby dojść do tragedii.
Do policjantów z komisariatu kolejowego podszedł mężczyzna i powiedział, że w zaparkowanym fordzie focusie są dwaj mali chłopcy. W samochodzie były pozamykane były drzwi i okna, a na zewnątrz temperatura przekraczała w słońcu 40 stopni.
Policjanci przybiegli we wskazane miejsce. Na tylnym siedzeniu zobaczyli dwóch chłopców. Młodszy siedział zapięty w pasy w foteliku, a starszy tuż obok niego na fotelu pasażera. Dzieci były rozpalone na twarzy, z trudem otwierały oczy i miały wyraźne problemy z oddychaniem.
Reakcja policjantów w tej sytuacji mogła być tylko jedna. Policjanci wybili szybę w drzwiach, otworzyli samochód i wydostali dzieci ze śmiertelnej pułapki.
Po przeniesieniu chłopców w zacienione miejsce, podali im wodę, udzielili pomocy przedmedycznej, wezwali pogotowie i zaopiekowali się dziećmi do czasu przyjazdu karetki. Drugi z patroli zajął się w tym czasie analizą nagrań z kamer monitoringu i poszukiwaniem rodziców.
Okazało się, że byli na dworcu i czekali na przyjazd znajomych, a dzieci jak stwierdzili, zostawili tylko… na chwilę.
Za tak nieodpowiedzialne zachowanie opiekunów prawnych dzieci grozi kara 5 lat więzienia.