Sadysta śmiertelnie skatował żonę. Uderzał aż połamał kości. Powiesił się w celi zielonogórskiego aresztu

Dom w Chichach, w którym doszło do tragedii.

Nie odbędzie się proces Krzysztofa J. Mężczyzna miał odpowiadać za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem swojej żony Beaty. Groziła mu kara dożywotniego więzienia. Sadysta nie przyznawał się. Mówił, że kobieta spadła ze schodów. Wiemy już, że procesu nie będzie. Jak ustalił portal poscigi.pl, Krzysztof J. powiesił się w celi zielonogórskiego aresztu śledczego.

Do okrutnej zbrodni doszło w czwartek, 31 sierpnia, ub.r. w maleńkich Chichach koło Szprotawy (pow. żagański). Krzysztof J. uderzał Beatę z ogromną siłą. Musiał też ją kopać i skakać po pobitej żonie. Nie wiadomo jak długo katował żonę w dniu tragedii. Beata przez wiele godzin leżała na podłodze w domu w Chichach koło Szprotawy bez żadnej pomocy. Umierała w mękach.

--- Czytaj dalej pod reklamą ---

Kiedy dotarło pogotowie, wezwane przez jej siostrę, była już w stanie agonalnym. Zmarła kilka dni później w szpitalu w Nowej Soli. Mąż, jej oprawca uciekł i ukrył się w domu swojej matki. Tam zatrzymali go policjanci.

Sekcja zwłok 43-letniej Beaty J., przeprowadzona w Zakładzie Medycyny Sądowej we Wrocławiu potwierdziła śmierć w wyniku potężnych uderzeń. Kobieta została skatowana przez męża. Miała połamane kości czaszki. Doszło do obrzęku mózgu w wyniku ciosów zadawanych z ogromną siłą. Beata miała połamane żebra, które w dodatku przebiły płuca. Lekarz, który dotarł na miejsce tragedii, widząc obrażenia skatowanej kobiety powiedział, że to były uderzenia zadane żeby zabić.

Krzysztof J. początkowo usłyszał zarzut pobicia ze skutkiem śmiertelnym. Z czasem prokuratura postawiła mu najcięższy zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Mężczyźnie groziło dożywotnie więzienie.

Krzysztof J. nie przyznawał się do skatowania żony. Mówił, że kobieta zraniła się sama. W jego wersji miała spaść ze schodów i śmiertelnie poturbować się. Ustalono, że Beata była od lat katowana przez męża sadystę. Nie chciała pomocy. Nie szła na skargę. Nikomu nic nie mówiła.

Krzysztof J. na proces czekał w więziennej celi. Miał wkrótce się rozpocząć przed zielonogórski sądem okręgowym. Już wiemy, że nie odbędzie się. 42-letni Krzysztof  J. powiesił się w celi zielonogórskiego aresztu śledczego.