Do skandalu doszło w czwartek, 23 maja, nad jeziorem Długim w Rzepinie. W jeziorze utonął 13-latek. Karetka, która dojechała na miejsce, nagle odjechała nie czekając na zakończenie akcji ratunkowej. Nurek wyciągnął chłopca na pomost i strażacy przez 14 minut reanimowali dziecko. W dodatku były problemy z powrotem ekipy karetki nad jezioro. 13-latek zmarł. Zdaniem pogotowia nie doszło jednak do uchybienia.
Grupa dzieci bawiła się na kąpielisku nad jeziorem Długim w Rzepinie. Nagle do wody wskoczył 13-letni chłopiec. Dziecko zniknęło pod wodą. Na miejsce została wezwana pomoc. Dojechało pięć wozów straży pożarnej, karetka pogotowia z Rzepina oraz strażaccy płetwonurkowie. Ruszyła akcja ratunkowa.
Nagle karetka odjechała znad jeziora. – To była 41. minuta akcji ratunkowej – mówi st. kpt. Dariusz Szymura, rzecznik lubuskich strażaków. Wywołało to zdziwienie strażaków. Ekipa karetki wróciła do bazy w Rzepinie oddalonej od miejsca zdarzenia o około 3 km. W tym czasie strażacki płetwonurek wyłowił 13-latka. Strażacy zaczęli sami reanimację chłopca. – Reanimacja trwała 14 minut. W tym czasie na miejsce strażacy ponownie wzywali karetkę, ale z przyjazdem były problemy – mówi st. kpt. Szymura. Karetka wróciła na miejsce po ok. 15 minutach. Później dojechała druga specjalistyczna karetka, której lekarz stwierdził zgon dziecka.
O zdarzenie zapytaliśmy pogotowie. – Bzdura. Po godzinie oczekiwania karetka odjechała, ponieważ my nie jesteśmy od tego, żeby stać i czekać. Po wyłowieniu chłopca przez strażaków karetka wróciła na miejsce i to jej ekipa podjęła reanimację – mówi Robert Kozłowski, kierownik dyspozytorni medycznej Samodzielnej Publicznej Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Gorzowie Wielkopolskim. Dodaje, że nie doszło do uchybienia ani błędu ze strony ekipy karetki.
Sytuacją oburzeni są strażacy. – My nie możemy stwierdzić zgonu, ratujemy ludzie życie za wszelką cenę – mówi st. kpt. Szymura. Zapytaliśmy strażaków z innych jednostek o to jak wygląda współpraca z pogotowiem. – Zawsze karetka jest na miejscu akcji, aż do jej zakończenia. Jak trzeba to nawet dolatuje śmigłowiec lotniczego pogotowie ratunkowego – mówi nam proszący o anonimowość strażak z powiatu wschowskiego. Jego słowa potwierdza strażak z powiatu nowosolskiego. Zapewnia, że nigdy jeszcze karetka nie odjechała z miejsca akcji ratunkowej przed jej zakończeniem.
- Jako państwowa straż pożarna jesteśmy zaniepokojeni funkcjonowaniem systemu państwowego ratownictw medycznego. Jako ratownicy robimy wszystko, żeby ratować ludzkie życie. Takie postępowanie jest dla nas dalece niezrozumiałe – mówi st. kpt. Szymura.