Zgłosiła się do nas kolejna osoba oszukana przez znane studio mebli kuchennych z Zielonej Góry. Zielonogórzanin wpłacił 45 tys. zł. Nie ma mebli ani pieniędzy. To kolejna ofiara. Z szefową firmy nie ma już kontaktu. Wszystkie telefony są już wyłączone, a samo studio zostało zlikwidowane.
Opisaliśmy historię Justyny Lenczyk z Zielonej Góry. Na kuchnię w znanym w Zielonej Górze studiu mebli wpłaciła ponad 51 tys. zł. To była cena ze sprzętem AGD. Tak samo Justyna i Marek Czemarmazowicz. Oni wpłacili 12 tys. zł., też nie doczekali się kuchni ani zwrotu pieniędzy. Kontakt z szefową studia się urwał.
Skontaktował się z nami zielonogórzanin, który również padł ofiarą studia kuchni. – Podpisałem umowę na kuchnię i sprzęt AGD o wartości 45 tys. złotych i zostałem oszukany – pisze mieszkaniec Zielonej Góry. Wyjaśnia, że przez kilka miesięcy byłem zwodzony i oszukiwany przez właścicieli firmy.
Szefowa studia kuchni miała mu mówić, że nawala producent mebli z Wolsztyna. – Sprawdziłem to i okazało się, że nigdy firmie z Wolsztyna nie zlecono produkcji moich mebli – pisze oszukany klient.
Tymczasem zielonogórzanin w marcu br. zapłacił za cały sprzęt AGD. – Już wtedy z premedytacją pieniądze zostały ode mnie wyłudzone, ponieważ nigdy ani złotówka nie została wpłacona na poczet moich urządzeń. To też sprawdziłem – pisze oszukany klient. Obecnie zielonogórzanin nie ma żadnego kontaktu z właścicielką.
Właścicielka studia kuchennego sprawę kradzieży pieniędzy zgłosiła policji. Jako winnego wskazuje pana Witka. To on miał wypłacić pieniądze z konta firmy i uciec. Śledczy czekają na bilans z konta firmy, bo… chcą znać kwotę, jaka została ukradziona przez pana Witka.
Oszukani znają pana Witka. Robił pomiary w ich domach i namawiał na sprzęt. Nie wierzą jednak, że zawinił tylko pan Witek. – Nie wierzę, że szefowa nie miała kontroli nad pieniędzmi na firmowym koncie – mówi Justyn Leczyk oszukana na ponad 51 tys. zł. Uważają, że pan Witek to wymówka.
Oszukani klienci dodają, że szefowa studia kiedy zaczęły się problemy, dzwoniła do nich i mówiła o tym, że szykuje listę klientów i będzie ich „sprawy załatwiać”. – Prosiła, żebyśmy nie szli do razu na policję. To w rzeczywistości było tylko przetrzymywanie, żebyśmy nie szli na policję, w tym czasie firmę wygaszała – mówi Marek Czemarmazowicz, oszukany na 12 tys. zł.
Kontaktu z szefową firmy nie ma. Wszystkie telefony są już wyłączone. Studio zostało zlikwidowane.