Śmierć kibica Falubazu. Zeznawał taksówkarz, ale niewiele widział

Wczoraj przed zielonogórskim sądem zeznawał taksówkarz, który miał widzieć moment wypadku. Nie widział jednak jak kibic wbiegał na jezdnię.

Taksówkarz powiedział przed sądem, że jechał z prędkością 10 km na godzinę. Wlókł się po jezdni. Nieoznakowany radiowóz wyminął go. Jak zeznał mógł jechać około 30 km na godzinę. Tymczasem kierowca – oskarżony policjant, zeznał, że jechał około 50 km na godzinne.

--- Czytaj dalej pod reklamą ---

Taksówkarz niewiele widział. Jechał wolno, bo na jezdni było dużo szkła z rozbitych butelek. Nie widział jak kibic wbiega na jezdnię.

Policjant, który stał w okolicy z radiowozem przez ułamek sekundy widział zdarzenie. Dokładnie jak kibic odbija się od boku furgonetki. Nie wiedział wtedy nawet, że to był policyjny samochód.

– Do przesłuchania został jeszcze były komendant zielonogórskiej policji – mówi nam prokurator Krzysztof Pieniek, zastępca prokuratora rejonowego w Świebodzinie. Nie dobierał wezwań, bo te przychodziły do Zielonej Góry. W międzyczasie stracił on stanowisko i wyjechał z miasta.

Obrońca policjanta, mecenas Krzysztof Majchrzak, będzie wnosił o ponowną ekspertyzę zdarzenia przez biegłych.

Policjant nie przyznaje się do winy. Na pierwszej rozprawie odmówił składania wyjaśnień przed sądem. Jego wcześniejsze zeznania odczytała sędzia Monika Olejnik. – Ja go w żaden sposób nie potrąciłem, tylko on wpadł z boku w moje auto i nie miałem żadnych szans na uniknięcie zderzenia. Jest mi bardzo przykro z tego powodu, że pieszy poniósł śmierć, ale uważam, że jedyną osobą winną tego co się stało, jest pieszy – czytała zeznania sędzia.

Do zdarzenia doszło nocą 3 października ub.r. Nieoznakowany policyjny samochód potrącił wbiegającego na jezdnię kibica Falubazu. Mężczyzna zginął na miejscu. Był pijany. Kierowca radiowozu był trzeźwy.