Śmierć mężczyzny podczas bójki w dyskotece w Zielonej Górze. Wyroki w zawieszeniu dla ochroniarzy uchylone. Sprawa wraca do sądu

Ireneusz Taraskiewicz zmarł w trakcie bójki na dyskotece w centrum Zielonej Górze. Sąd uznał, że mężczyzna zmarł nie od kopnięcia w jądra i twarz zadanych mu w trakcie zdarzenia, tylko ze stresu. Sprawcy usłyszeli wyroki w zawieszeniu. Obaj przyznali, że żałują tego co się stało. Sąd odwoławczy właśnie w większości uchylił wyrok sądu I instancji. Sprawa wraca do ponownego rozpoznania. Śmierć mężczyzny ma zostać ponownie i szczegółowo wyjaśniania.

O zdarzeniu mówiło całe miasto. 16 kwietnia 2017 r. 46-letni Ireneusz Taraskiewicz, razem z siostrą, jej mężem i znajomym bawili się w lokalu z muzyką koło ratusza. Ireneusz za dużo wypił i zasnął przy stole.

--- Czytaj dalej pod reklamą ---

Manager widząc śpiącego mężczyznę kazał ochronie lokalu wyprowadzić go z klubu. Doszło jednak do przepychanek i bójki. Ireneusz dostał cios w twarz od Bartosza Ż. i kopnięcie w krocze od Jakuba K. Po ciosie Ireneusz upadł.

Ochroniarz z kolegami wynieśli Ireneusza na zewnątrz. Tam doszło do kolejnej bójki ze szwagrem ofiary. Na zewnątrz wyszła też siostra Ireneusza. Mężczyzna zaczął umierać. Siostra reanimowała umierającego na jej rękach brata. Pomogła przypadkowa osoba, która powiedziała, że jest chirurgiem. Jakub, Bartosz i inni uciekli z lokalu. Na miejsce dojechała karetka pogotowia ratunkowego. Niestety Ireneusz zmarł.

Policja zatrzymała Jakuba i Bartosza. Obaj trafili do aresztów, z których zostali zwolnieni. Biegły początkowo jako przyczynę śmierci I. Taraskiewicza wskazał kopnięcie w jądra. Tym kierowała się również prokuratura. W grę wchodził nawet zarzut zabójstwa, ale ostatecznie nie utrzymał się.

Sąd w czasie długiego procesu dostał trzy opinie biegłych medyków. Wyraźnie wskazywały one jednak, że nie było związku kopnięcia w jądra ze śmiercią Ireneusza. Sytuacja bójki wywołała stres, którego jego chore serce nie wytrzymało. Takie stanowisko przedstawił biegły. Ireneusz zmarł więc  w wyniku stresu spowodowanego zdarzeniem w dyskotece.

Prokuratura postawiła zarzut również szwagrowi ofiary. Odpowiadał za udział w bójce w czasie tragicznego zdarzenia w lokalu na starówce. W związku z tym, w zdarzeniu brali udział wszyscy. Gdyby żył, to przed sądem stanąłby również Ireneusz.

W piątek, 4 grudnia, 2020 r. zapadły wyroki. Jakub K. odpowiadał za kopnięcie Ireneusza w jądra, czyli uszkodzenia ciała na czas nie dłuższy niż 7 dni. Bartosz Ż. Odpowiadał za udział w bójce. Obaj zostali przez sąd uznani winnymi.

Jakub K. został skazany na 10 miesięcy więzienia zawieszeniu na trzy lata. Bartosz Ż. usłyszał rok więzienia w zawieszeniu na 3 lata. Obaj mają też zapłacić po 2 tys. zł zadośćuczynienia rodzinie zmarłego. Obaj żałowali tego co się stało.

Sprawa się jednak nie zakończyła. Sąd odwoławczy właśnie uchylił zasądzone wyroki. Sprawa wraca do sądu I instancji. Oznacz to, że sąd ponownie będzie badał jak doszło do śmierci Ireneusza Taraskiewicza. – Nie jestem zaskoczony takim werdyktem – mówi mecenas Robert Kornalewicz, który jest pełnomocnikiem pokrzywdzonego.

Dlaczego? – W toku postępowania sąd zaniechał przeprowadzenia wielu czynności, w tym przede wszystkim nie pozwolił stronom na zadawanie pytań biegłym, którzy wydawali opinie medyczne w przedmiotowej sprawie – wyjaśnia mecenas Kornalewicz i dodaje, że to raziło w szczególności z uwagi na fakt, że sprawa tyczy się śmierci człowieka i każda wątpliwość powinna zostać wyjaśniona. – Wyrok był z pewnością przedwczesny i dlatego sąd będzie musiał przeprowadzić sprawę po raz drugi – mówi mecenas Kornalewicz.