Sąd uniewinnił policjanta oskarżonego o śmiertelne potrącenie kibica Falubazu w październiku 2011 r. Sąd uznał, że jedynym winnym w zdarzeniu jest właśnie potrącony Krzysztof.
Przed ogłoszeniem wyroku, pod sądem pojawiło się kilka patroli policji. Mundurowi byli również na piętrze przed salą sądową. Weszli również na salę tuż przed ogłoszeniem wyroku. Szczególne środki ostrożności wynikały z pewnością z emocji, jakie budziła sprawa potrącenia kibica Falubazu.
W piątek na sali zjawili się prokurator, obrońca oraz oskarżony i rodzina ofiary. Po trwającym niemal trzy lata procesie sąd zadecydował. Uniewinnił policjanta od zarzutu nieumyślnego spowodowania śmierci kibica Falubazu. Sąd uznał, że jedyną winną osobą jest Krzysztof, który pijany wtargnął na jezdnię wprost pod nadjeżdżający nieoznakowany policyjny radiowóz. Sędzia uzasadniała, że nie można wymagać od kierowcy szczególnej ostrożności w chwili sportowej imprezy masowej i po jej zakończeniu. To oznaczałoby zachowanie takiej ostrożności przed i po każdym meczu. Tym bardziej, że policjant nie dojeżdżał do przejścia dla pieszych. Wyrok nie jest prawomocny.
Prokuratura żądała dla policjanta najniższej kary, pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata.
Zaraz po jego ogłoszeniu z sądowej sali szybko wyszli uniewinniony policjant Tomasz B. i jego obrońca adwokat Witold Majchrzak. Ojciec potrąconego kibica Mirosław Szafranek z wyrokiem sądu się nie zgodził. – Zwracałem uwagę na nieścisłości podczas wizji, dotarłem do orzeczeń biegłych, że stężenie alkoholu we krwi po śmierci wzrasta – mówił zaraz po zakończeniu uzasadniania wyroku.
Prokurator Krzysztof Pieniek, zastępca prokuratora rejonowego w Świebodzinie zapowiedział apelację od wyroku. – Zgadzam się z sądem, że głównym sprawcą zdarzenia jest pieszy, ale kierowca fiata ducato przyczynił się do tego zdarzenia w takim stopniu, że skutkowało to postawieniem zarzutów – mówi prokurator Pieniek.
Do potrącenia 22-letniego Krzysztofa Szafranka doszło nocą 3 października 2011 r. zaraz po fecie związanej z obchodzeniem zdobycia tytuł Drużynowego Mistrza Polski na Żużlu przez Falubaz. Za kierownicą policyjnego fiata ducato siedział Tomasz B. Samochód jechał al. Konstytucji 3 Maja w kierunku Palmiarni. Nie miał policyjnych sygnałów, bo brał udział w akcji jako pojazd operacyjny. Do tragedii doszło na jezdni na wysokości stacji benzynowej Shell. Po potrąceniu kibica policyjny bus zatrzymał się, a policjanci zaczęli reanimować ofiarę. Bezskutecznie. Po chwili doszło do zamieszek.
Tłum na widok wypadku szalał. Policjanci nie dość, że musieli chronić siebie, to jeszcze ochraniali ciało Krzysztofa przed lecącymi kamieniami i kawałkami chodników. Zamieszki trwały kilka godzin. Tłum zniszczył stację benzynową oraz nieistniejący już dziś komisariat na starym mieście. Uszkodzonych zostało kilka radiowozów. Dwie ranne policjantki trafiły do szpitala. Jedna, z drogówki została skopana kiedy dotarła na miejsce wypadku.
Kiedy ruszyło śledztwo okazało się, że kibic w chwili wtargnięcia na jezdnię był pijany. Miał niemal dwa promile alkoholu we krwi. W dodatku przebiegając przez jezdnię rozmawiał przez komórkę.
Ruszył proces. Długi. Zdaniem prokuratury winnym wypadkowi jest kibic, ale policjant powinien jechać ostrożniej widząc dookoła tłum ludzi. Nie jechał wystarczając wolno i ostrożnie, nie zahamował i dlatego doszło do śmiertelnego potrącenia. Policjant usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci 22-latka. Prokurator nie zgodził się jednak z wynikami ekspertyz wykonanych przez biegłych. Wykazywały one wyraźnie, że policjant nie zawinił w zdarzeniu. Prokurator zaznaczył, że są one oparte na zeznaniach dwóch mężczyzn, którzy w dniu tragedii pili alkohol, co mogło wpłynąć na ocenę przez nich sytuacji. Sąd odrzucił jednak wniosek prokuratora o wykonanie kolejnej ekspertyzy.
Ważne w sprawie były zeznania żużlowca Grzegorza Zengoty. Zeznawał rok po zdarzeniu, bo „nie chciał brać w tym udziału”. Jechał taksówką i widział zdarzenie. Taksówkarz przesłuchiwany przed sądem za pierwszym razem nie powiedział, że wiózł Zengotę. Wyjaśniał potem, że prosił go o to żużlowiec. Sam Zengota wezwany do sądu na pierwszy termin nie stawił się, bo był… w Hiszpanii na crossie. Wezwanie jednak odebrał. Zeznania Zengoty wskazywały, że kierowca policyjnego auta nie miał szans uniknięcia potrącenia wbiegającego na jezdnię kibica Falubazu.
Piątkowy wyrok to nie koniec sprawy. Prokuratura czeka na pisemne uzasadnienie i wniesie o apelację. – Po wykonaniu szeregu czynności w toku śledztwa, uznaliśmy, że postawiony oskarżonemu zarzut znajduje poparcie w zgromadzonym materiale dowodowym. To było powodem skierowania aktu oskarżenia. Sąd orzekający po wykonaniu szeregu czynności powziął inną ocenę co do przebiegu zdarzenia, a w konsekwencji winy oskarżonego. Wyroki uniewinniające wpisane są w charakter naszej pracy. Nie traktujemy tego wyroku jako porażki. To po prostu inna ocena zgromadzonego materiału dowodowego. Ocena dokonana przez niezawisły sąd – komentuje prokurator Zbigniew Fąfera, rzecznik zielonogórskiej prokuratury okręgowej.
Ojciec śmiertelnie potrąconego Krzysztofa mówi, że wyrok miał być zwróceniem uwagi na procedury panujące w policji. – Będę podpatrywał policjantów, wykazywał ich błędy, bo sprawiedliwość jest tylko na tamtym świecie – mówi M. Szafranek.
– Ubolewamy nad śmiercią młodego kibica Falubazu – mówi prokurator Fąfera.