Mężczyzna, któremu w Nowogrodzie Bobrzańskim chcieli pomóc medycy z karetki pogotowia ratunkowego w Zielonej Górze, wpadł w szał. Rzucił się na ratowników. Zdemolował drogie urządzenia medyczne. Jednego z ratowników zabrudził swoją krwią. To nie pierwszy atak na medyków z karetek. Marcin Mańkowski, dyrektor zielonogórskiego pogotowia mówi, że trzeba zastanowić się nad wprowadzeniem paralizatorów dla ochrony w karetkach.
Wszystko wydarzyło się w świąteczną niedzielę, 1 kwietnia. Około godz. 21.30 ekipa karetki pogotowia, stacjonująca w Nowogrodzie Bobrzańskim, dostała wezwanie do mężczyzny, który leżał koło śmietnika na ul. Mickiewicza. – Na miejscu zobaczyliśmy grupę mężczyzn, która podnosiła zakrwawioną osobę – opowiada Adam Waligóra, ratownik medyczny. Osoby umieściły mężczyznę w karetce. Miał widoczny uraz głowy. Czuć było od niego alkohol.
Mężczyzna w karetce wyraził zgodę na badanie. – Nagle, kiedy zaczęliśmy go badać, wpadł w szał. Zaczął nas szarpać i uderzać – relacjonuje przebieg wydarzeń A. Waligóra. Mężczyzna przy tym wulgarnie wyzywał ekipę karetki.
Ratownicy położyli mężczyznę na noszach. Udało im się go przypiąć do noszy. Wtedy ogarnął go jeszcze większy szał. Niszczył wszystko co miał w zasięgu rąk. Wyszarpywał się z przypięcia na noszach. Na miejsce została wezwana policja. W tym czasie wokół karetki zebrał się tłum znajomych mężczyzny, który krzyczał i ubliżał medykom. – Baliśmy się wyjść na zewnątrz czy też otworzyć drzwi karetki – opowiada A. Waligóra.
Wezwany na pomoc patrol policji ruszył z Zielonej Góry do Nowogrodu Bobrzańskiego. W tym czasie w karetce cały czas szalał pijany mężczyzna. 36-letni Piotr S. rozbił specjalistyczną pompę medyczną. Wyrwał podłokietnik fotela. Powyrywał kable z urządzeń medycznych, m.in. z kardiomonitora i zniszczył drogą torbę ratunkową. To nie koniec. W pewnym momencie szaleniec rozciął rękę o jedno ze zdemolowanych urządzeń i swoją krwią zabrudził twarz jednego z ratowników medycznych. Dziś wiemy, że 36-latek nie ma HIV ani żółtaczki. Medyk przez wiele godzin żył jednak w ogromnym stresie i niepewności. Agresor cały czas odgrażał się ekipie karetki pogotowia ratunkowego. – Mówił, że nas pozałatwia – wspomina A. Waligóra.
Piotr S. pod eskortą policji pojechał do szpitala. Miał aż 3,5 promila alkoholu. – Mężczyzna usłyszy zarzuty uszkodzenia mienia i prawdopodobnie naruszenie nietykalności cielesnej ratowników medycznych – mówi podinsp. Małgorzata Stanisławska, rzecznik zielonogórskiej policji.
Karetka na niemal sześć godzin stała wyłączona z kursów alarmowych. Skontrolować trzeba również cały sprzęt w karetce. – Straty wstępnie zostały wycenione nie mniej niż na 10 tys. zł – wylicza Marcin Mańkowski, dyrektor zielonogórskiego pogotowia ratunkowego.
Ataki na ekipy karetek to nic nowego. – Trzeba pomyśleć nad systemowym rozwiązaniem wprowadzenia paralizatorów dla ochrony przed agresywnymi osobami – mówi dyrektor Mańkowski.
36-latek, mieszkaniec Nowogrodu Bobrzańskiego, w święta pił alkohol ze znajomymi. Nie wiadomo dlaczego wpadł w szał. Mężczyzna został zatrzymany przez policję. Trzeźwiał w policyjnej celi.