Do smutnych zdarzeń doszło podczas pożaru domu w Raculi, dzielnicy Zielonej Góry. Niektórzy mieszkańcy osiedla na ulicy Bajecznej wyzywali i obrażali, strażaków, którzy ratowali dom oraz ludzie z płomieni, w tym dziecko.
W niedzielę, 12 maja, doszło do pożaru bliźniaka na ulicy Bajecznej w Raculi, dzielnicy Zielonej Góry. Z daleka było widać kłęby czarnego dymu. Cztery minuty od zgłoszenia strażacy byli już w drodze na miejsce zdarzenia. W trakcie dojazdu założyli aparaty ochrony dróg oddechowych.
Na miejscu strażacy zastali w pełni rozwinięty pożar domu. Dzięki informacjom od świadków dowiedzieli się, że na piętrze budynku jest małe dziecko.
Ryzykując własne życie strażacy weszli do płonącego domu i znaleźli pomieszczenie, w którym ukryła się dziewczynka. Wynieśli dziecko z płonącego domu i przekazali medykom. Dzięki szybkiej reakcji strażaków udało się uratować życie dziecka.
Szokujące sceny podczas pożaru domu w Zielnej Górze
Działania trwały trzy godziny. W pożarze został poważnie ranny tata dziewczynki, który próbował wracać po córkę do płonącego budynku.
Jest tez cos bardzo smutnego. – Mimo szybkiej reakcji i uratowania życia kilkuletniej dziewczynki, nie możemy pominąć faktu, że niektórzy mieszkańcy osiedla na ulicy Bajecznej wyzywali i obrażali nas, strażaków, podczas prowadzenia działań ratowniczych – pisze jedne ze strażaków.
To smutne. – Rozumiem panikę ludzi, stres itd. ale jesteśmy od tego żeby zgodnie z umiejętnościami i wiedzą ratować. Jak dostajesz info wysiadając z wozu że w budynku jest dziecko, to pierwsze co robimy to rota do budynku i ewakuacja,. Priorytet ratowanie życia. To co się pali można ogarnąć drugą rotą kiedy pierwsza szuka ludzi w płonącym domu – pisze kolejny strażak.
I to jeszcze nie koniec. Ludzie próbowali grzebać i przełączać ustawienia w sprzęcie w wozach strażackich. – Na szczęście kolega kierowca operator był przy pojeździe i pogonił ludzi – pisze strażak.
Miało też dojść do sceny, kiedy ludzie zaczęli przepychać zaparkowany radiowóz.